niedziela, 2 grudnia 2012

To tylko hummus

Hummus , najbardziej znana wegańska pasta. Jak podaje wiki, jej rodowód wywodzi się z Libanu, popularna  też na Bliskim Wschodzie w kuchni arabskiej i żydowskiej, znana również w kuchniach kaukaskich. W sumie nie ma się co rozpisywać na jej temat - ot, po prostu hummus...
Ten zrobiony na imprezę, gdzie, okazuje się, były osoby, które nie znały tej pasty. Smakował większości. Skład banalny, jak zwykle...


Potrzebne będą:
  • puszka cieciorki (wiem, wiem, w końcu zacznę moczyć i gotować, ale na to tzreba specjalnego przygotowania psychiki...)
  • 2-3 ząbki czosnku
  • oliwa z oliwek (tak z 1/4 szklanki - lałam na oko)
  • sól
  • tabasco
  • 3 suszone pomidory z oleju z octem winnym
  • 2-3 łyżki tahiny lub zmiksowanego  na proszek sezamu 
  • 2-3 łyżki octu winnego lub ryżowego, tudzież soku z cytryny
Zmiksować na gładką masę wszystko poza oliwą. Na koniec powoli, nadal miksując, wlewać oliwę.

Podawać na kromkach pieczywa, smarować nim pieczone ziemniaki, tudzież wyjadać łyżeczką wprost z miseczki.

środa, 28 listopada 2012

Kolejny obiad z serii "jak u mamy", czyli kotlety, ziemniaczki, buraczki

Pisałam już, że moja Mama gotuje wyśmienicie. Smaki z dzieciństwa chodzą za mną niekiedy nie dając się odpędzić. Potrawy, które przyrządzała Mama muszę zatem weganizować dostosowując do mojego obecnego stylu życia.
Wczorajszy obiad z serii "jak u mamy"  - wybredny i mięsożerny Książę Małżonek uznał, że kotlecik jest zaskakująco smaczny.
No i bardzoverygood! I tak miało być właśnie!


Potrzebne będą:

na kotlety:
  • kilka suchych kotletów z tekstury sojowej
  • kostka rosołowa grzybowa (bezmięsna oczywiście!)
  • czosnek granulowany
  • sól&pieprz
  • woda (tyle, żeby ledwie przykryła kotlety - najlepiej mniej niż 1/2 litra)
na masę do panierki:
  • 2 łyżki mąki owsianej (zmieliłam płatki owsiane w młynku do kawy - można zastąpić mąką pszenną lub kukurydzianą)
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • 1 łyżka mąki kukurydzianej
  • jakaś przyprawa ziołowa (użyłam jakiejś "Do drobiu" - nazwa odstręcza, ale zapewniam, że przyprawa jest wegańska )
  • bułka tarta do panierowania
na jarzynkę:
  • 5-6 ugotowanych w łupinach buraków 
  • 3-4 łyżki oleju
  • 1 łyżka mąki pszennej
  • ok.3 łyżek octu winnego
  • sól&pieprz
Ugotowane i obrane z łupin buraki zetrzeć na drobnych oczkach tarki (małe łezki), przełożyć do garnka, dolać trochę wrzątku (lałam na oko - tak ze szklankę, albo 3/4...?). Doprowadzić do wrzenia, dodać sól, ocet i płaską łyżeczkę cukru i gotować chwil kilka - lubię, gdy danie to jest słodko-kwaśne (przeważnie octu dodaję więcej jeszcze, stąd dodatek cukru dla równowagi), bo tak jadło się w moim rodzinnym domu, ale każdy niech znajdzie swoją ulubioną wersję.
W tym czasie na patelni zrobić zasmażkę: rozgrzać olej, dodać mąkę i smażyć mieszając - ma powstać rzadkawa masa. Wrzącą masę przelać ostrożnie do wrzących buraków (Dla odważnych: na koniec nabrać łyżkę buraków, wrzucić na prawie pustą patelnię i ściągnąć w ten sposób resztki zasmażki do garnka.)
Gotować jeszcze chwilę często mieszając - potrawy zagęszczane mąką łatwo przywierają do dna.

Przygotować panierkę mieszając wszystkie składniki poza bułką tartą i odstawić, żeby się mąki rozkleiły. Wody dodać tyle, żeby masa gęstością przypominała rozbełtane jajo.


Kotlety zalać wodą wrzucić kostkę rosołową dodać czosnek i zagotować - ja gotowałam chyba ze 20 minut. Po wyjęciu odsączyć i ostudzić. Każdy kotlet potraktować szczyptą czosnku gran., solą i pieprzem.
Maczać w masie z mąki a następnie w bułce tartej i smażyć na rozgrzanym oleju.

Podawać z tłuczonymi ziemniakami z wody z koperkiem.


Do obiadu coś łagodnego niech gra:


wtorek, 27 listopada 2012

Zapasy, córki i "Deszczowa piosenka"

Lubię mieć zapasy w spiżarce, lodówce i zamrażalniku, na wypadek, gdybym nie miała pomysłu na obiad, a pomysłu przeważnie nie mam. Nie planuję, bo z moich planów nic nie wychodzi - wszystko się rozjeżdża w czasie. Nie wiem jak inni to robią! Przeważnie idę na żywioł. Dlatego, gdy jestem w sklepie korzystam z okazji cenowych, a potem zwożę to do domu i bunkruję w szafce. Gdy nie mam pomysłu robię szybki risercz  półek w ramach desperackiej inspiracji. Przeważnie się udaje. Udała się chińszczyzna, chociaż tutaj nie trzeba wielkiej polityki. Tym bardziej, że w przyrządzaniu dań azjatyckich (własnego pomysłu) mam już jakieś doświadczenie, jakby nie było... Wyszło nieźle i dość fotogenicznie:



Ale ostatecznego dopięcia smakowego dokonało podsmażenie sosu z makaronem i dodanie octu - no fenomenalne wówczas to było danie! Z naciskiem na było... Mniej fotogeniczne, ale o niebo lepsze.


Potrzebne będą:
  • paczka ugotowanego makaronu spaghetti
  • 1 niewielka czerwona cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • paczka mrożonych warzyw po chińsku
  • kostka tofu naturalnego
  • ocet winny lub ryżowy - 2-3 łyżki? lałam "na oko"
  • sos sojowy
  • czosnek granulowany
  • sezam
  • po 1 łyżeczce imbiru, cynamonu oraz jakiejś przyprawy do dań azjatyckich
  • 1/2 szkl chłodnej wody
  • 1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • olej do smażenia
  • olej sezamowy (koniecznie!)
Tofu pokroić w kostkę, zalać sosem sojowym, posypać czosnkiem granulowanym i odstawić.
W tym czasie na rozgrzanym na patelni oleju  (duży płomień) podsmażyć pokrojoną w tzw "piórka"  cebulę (czyli tak, jakby ją podzielić na sposób dzielenia pomarańczy), dodać pokrojony w plasterki czosnek, a po chwili smażenia dodać mrożonkę. Smażyć mieszając często przez ok 10min. Pod koniec smażenia dodać przyprawy, sezam, tofu i sos sojowy.
Wodę wymieszać z octem i mąką (najlepiej zamknąć w słoiczku i potrząsać) - dodać do dania na patelni.

Sosem polać makaron lub podsmażyć makaron oraz sos na patelni dodając jeszcze troszkę octu dla zaostrzenia smaku - uwierzcie mi, danie nie było kwaśne - cała rodzinka zajadała ze smakiem - i ci wege, i ci mięsożerni.



A tu moje śniadanie z dzisiejszego poranka - pasta pasztetowa na grzankach z chleba, posmarowana musztardą z Lidla (Mikado) + kawa - oczywiście fusiasta.





A tu z wczoraj - to samo na kajzerce (dodatkowo keczup), obok ciasteczka kokosowe złotokłose. I prasówka przy kawie rzecz jasna... ;-)




Nie wiem czy ktoś to już wyhaczył - pierniczki toruńskie uszatki - skład wegański - dostępne w sieci Real.




A tu moje córy w koszulkach nabytych podczas sobotniego protestu antyfutrzarskiego. Miała być też torba z tym samym znakiem co na koszulkach, ale osoba przede mną wykupiła ostatnią - taka karma...
Dziewczyny uparły się, że będą pozować w tych koszulkach. Nie mogły się doczekać na mnie i same sobie pozowały jak widać. Część z Was widziała pewnie te fotki na fejsbukowym fanpejdżu, ale docelowo miały być tu wklejone. Wklejam zatem:

Maja i Emi


Maja i Emi


Cieszę się, że mogłam Majkę zabrać na tę akcję - że miała możliwość zobaczyć zaangażowanie ludzi w walkę o prawa zwierząt i poczuć atmosferę i emocje towarzyszące takiemu przemarszowi jak ostatni antyfutrzarski protest. Pewnie dla tych, którzy stale oddają się tego typu działaniom, to zwyczajna zwyczajność, ale my do niedawna żyliśmy jak każden jeden Kowalski. A ja sama nie uważałam, że mogę działać - ot, byłam odmieńcem o dziwacznych pomysłach, który sam nie jest pewny, czy wierzy w to w co wierzy... Bez poparcia innych nie jest łatwo -  ot, taki mój kolejny hyś. Chciałam jej pokazać, że można i należy działać. Że są inni ludzie, którzy myślą tak jak ja, ale też angażują się na poparcie swych przekonań. Kiedyś była ze mną pod Sejmem (w sprawie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt), ale wówczas dla niej miało to charakter wycieczki krajoznawczej. Teraz była to jej świadoma decyzja, równie świadoma jak zaprzestanie jedzenia mięsa kilka tygodni temu. Też skandowała "Odsyłamy futro do historii" oraz "Raz, dwa, trzy, cztery - dość tych futer do cholery! Pięć, sześć, siedem, osiem - dziś jesteśmy zwierząt głosem!", nawet wówczas, gdy nie szłam blisko niej i nie skandowałam razem z nią, a należy raczej do osób nieśmiałych. Od dwóch lat przynajmniej mówi o tym, że chciałaby, kiedy już osiągnie odpowiedni wiek (czyli za 3 lata mniej więcej) być wolontariuszem w schronisku. Póki co protestujemy. Może rośnie nam nowa aktywistka...? ;-)

Emi jest dorosła - kibicuje mi, ale nie angażuje się, a ja nie naciskam. Presja niewiele daje. Czas pokaże...

No, wynurzyłam się niczym U-boot przed akcją... ;-p

Mjuzik dla zmiany klimatu - u mnie Coma ostatnio na fali - przez wielu niedoceniana, ale dla mnie... No jeden z ważniejszych zespołów. A ten kawałek, to taka miła dla ucha napierdalanka  ;-p Ostatnio z Majką pod jakimś marketem nie mogłyśmy wysiąść z auta, bo w radio właśnie zaczęli to grać - musiałyśmy wysłuchać do końca ;-)




niedziela, 25 listopada 2012

Proste pesto

Popełniłam pesto - kolejny ekspres kulinarny. W zasadzie popełniłam je wczoraj (zdaje się) na prośbę Starszej, ale dziś dopiero mogłam zjeść. Domownicy nie marudzili, więc chyba zjadliwe... :






Potrzebne będą:

  • ugotowany makaron spaghetti
  • pęczek natki pietruszki (bez dolnej części łodyg)
  • szklanka orzechów nerkowca (taka po nutelli)
  • garść (lub dwie) zielonych oliwek
  • 2 ząbki czosnku
  • oliwa z oliwek (z 5 łyżek? lałam "na oko")
  • sól
  • 1/2 łyżki tabasco (można pominąć)
Orzechy namoczyć w gorącej wodzie (przynajmniej 30 minut). Zmiksować wszystkie produkty. Ewentualnie rozrzedzić odrobiną gorącej wody. Wymieszać z gorącym makaronem i chwilę podgrzewać.

Podawać z suszonymi pomidorami z oleju z octem winnym i prażonymi pestkami słonecznika.

Antyfutro

Po namyśle dopisuje: Tysiące zwierzat hodowanych jest w koszmarnych warunkach w celu pozyskania ich futer na odzież lub dodatki do ubrań. Tysiące żywych, czujących istot cierpi fizycznie (zbyt male klatki, brak naturalnego podloza, brak opieki weterynaryjnej na odpowiednim poziomie), tylko dla ludzkiej satysfakcji. To jest chore i co najmniej nienormalne. Dlatego tworzy się organizacje (Antyfutro) i protesty w celu pokazania spoleczenstwu tragicznej sytuacji tych zwierzaków - w końcu same nie sa w stanie zawalczyć o swoje prawa. Badzmy ich glosem zatem...

Wczoraj zabrałam Młodą na demonstrację Antyfutro (w końcu obecność obowiązkowa, jakby nie było!) - w sumie, co tu dużo gadać, było cudnie. Choć nie idealnie - mogło nas być więcej, ludzie kochani..! Zwierzęta same o siebie nie zawalczą. W każdym razie była moc w narodzie. Były płomienne  przemowy pod sklepami futrzarskimi, skandowane hasła, gwizdy i krzyki mające zwrócić uwagę społeczeństwa na problem masakrycznych warunków w jakich są hodowane zwierzęta, w celu pozyskania ich futer na odzież - zbędny luksus przecież. Młoda też skandowała, a ja gwizdałam na palcach (przepraszam najbliższe odtoczenie, gwizd mam silny niesłychanie...)
Najbardziej wzruszyła mnie pani prowadząca wózek z dzieckiem, która płakała widząc naszą manifestację. Pozdrawiam tę panią!

Nabyłyśmy też koszulki Antyfutra - córy zaproponowały, że mi w nich będą pozować, ale to jutro pewnie, dziś (niedziela!) muszę do pracy - taki los...

Kilka fotek (więcej na fanpejdżu) kiepskie, bo z telefonu, wybaczcie...











po wszystkim, korzystając z zaproszenia, wkręciłyśmy się na squat na posiłek - ryż, brukselka smażona z pestkami słonecznika, sałatka z gotowanych buraków z ogórkiem kiszonym i kolendrą oraz guacamole - to moja rozkminka, może coś pominęłam...




Jakoś nie potrafiłyśmy się mocno zintegrować - choć widziałam znajome twarze, nie zagadałam (ta nieśmiałość..!), ale wracałyśmy z Sebastianem i Marianą, których pozdrawiam - sympatyczne towarzystwo :-)

A tak wyglądał pkin gdy wracałyśmy


i poranne kanapki z pastą pasztetową, tym razem z fasoli białej - ekspres poranny - szybko i smacznie - Młoda pochwaliła.

Dziś na śniadanie

...i wczoraj.

Potrzebne będą:

  • puszka białej fasoli
  • marchewka
  • kawałek korzenia pietruszki
  • 1/2 cebuli czerwonej (można białą lub pora)
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • 1/2 łyżki tabasco
  • sól
  • łyżka majeranku
  • łyżeczka czosnku granulowanego
  • olej do smażenia
  • olej lniany
  • sos sojowy

Cebulę posiekać i zrumienić na oleju, warzywa obrać i utrzeć na dużych oczkach tarki i dodać do cebuli. Dusić pod przykryciem aż zmiękną - jakieś 10 minut...?
Wszystkie składniki dokładnie zmiksować.


Coma - ten kawałek chodzi mi po głowie ostatnio - tekst w sam raz na niedzielę.




czwartek, 22 listopada 2012

"Niesamowite wegańskie ceviche"...

...inspirowane przepisem z książki "Zostań weganinem w 30 dni"
 Powiem tak  - niezłe danie, ale dupy nie urywa. Następnym razem (bo zdecydowanie będzie następny raz) dodam białą fasolę (czarna - czy z puszki, czy też sucha, jest dość kosztowna, a jakoś smakiem nie poraża bardziej niż inne fasolki). Zastanawiam się też nad dodaniem kolejny raz ziela kolendry - jej aromat, roznoszący się po podniebieniu w podobny sposób, jak aromat mięty, troszkę mnie drażni. Użyłabym raczej...szczypioru...? Kolendrę preferuję w ziarnach w daniach smażonych.
Sałatka najbardziej smakuje mi na grzankach z białego chleba posypana prażonymi pestkami słonecznika - naprawdę, w tej wersji jest fenomenalna:



Potrzebne będą:

  • 1/2 czerwonej cebuli pokrojonej w kostkę
  • 3 pomidory pokrojone w kostkę (ja je wcześniej sparzyłam i obrałam ze skórki)
  • 1 czerwona papryka pokrojona w kostkę
  • 1 zielona papryka pokrojona w kostkę
  • 1 szklanka kukurydzy (nie dodałam)
  • 2 puszki czarnej fasoli
  • 1 avocado pokrojone w kostkę (najlepsze tak dojrzałe, że skórka sama schodzi gdy się ją lekko pociągnie nożem)
  • 8 pokrojonych łodyg kolendry z liśćmi
  • 3 łyżki octu winnego z czerwonego wina (ja dodałam białego)
  • Sok z jednej cytryny
  • 1/2 łyżki tabasco
ode mnie poza tym:
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki oleju lnianego
Wymieszać wszystkie składniki.

A tu wariacje na temat podania na stół:



wersja wykwintna - w pucharku
wersja do pracy - w pudełku


wersja na imprezę - na grzankach

i książka, z której przepis pochodzi - polecam, wiele w niej ciekawych info dla początkujących. A i tym bardziej zaawansowanym przydadzą się uporządkowane wiadomości.


poniedziałek, 19 listopada 2012

Szpinakowy sos do makaronu z serii "czyścimy lodówkę"

Do zrobienia tego dania zainspirował mnie silnie piątkowy przepis z bloga I can't belive it's vegan oraz zawartość mojej lodówki przedstawiająca obraz nędzy i rozpaczy. Inspirowała mnie również wizja Młodszej, która twardo trzymając się bezmięsnej diety, stara się maksymalnie ograniczać nabiał i jaja i, w związku z brakiem czegoś przyzwoitego do jedzenia, po powrocie ze szkoły wcinać musiałby styropian ryżowy z dżemem... 
Wyszło coś takiego:


Potrzebne będą:
  • ugotowany makaron
  • 5 cm kawałek pora
  • 1/2 cebuli
  • 4 ząbki czosnku
  • puszka białej fasoli
  • 1/2 opakowania surowego szpinaku (może być całe opakowanie mrożonego)
  • 1/2 ugotowanego brokuła (akurat to miałam, może być cokolwiek innego...)
  • 1 łyżka zmielonego sezamu (mieliłam w młynku do kawy)
  • płaska łyżeczka mielonych ziaren kolendry (j.w.) - kolendra nadaje fajny aromacik i pikantność
  • płaska łyżeczka mielonego kminku
  • płaska łyżeczka gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka czosnku granulowanego
  • sól&pieprz
  • sos sojowy
  • sok z połowy niewielkiej cytryny
  • olej sezamowy (warto!)
  • prażone na patelni pestki dyni
  • ew. sezam do posypania
Cebulę i pora posiekać i zrumienić na oleju. Potraktować solą i pieprzem. Dodać pokrojony w plasterki czosnek, a po chwili wrzucić wszystkie przyprawy i pozwolić im przez chwil kilka oddać aromat na rozgrzanej patelni. Po ok 30 sek dodać szpinak i sól i dusić mieszając na silnym ogniu przez ok 2-3 minutki. Dodać brokuł, fasolę (odsączoną!), mielony sezam i trochę wrzątku, gdyż potrawa robi się gęstawa. Po ok. 5 minutach duszenia (mieszać!) wyłączyć gaz i dodać sok z cytryny. Porządnie zamieszać.

Sos podawać z makaronem udekorowany pestkami dyni i sezamu. Warto polać sosem sojowym (zawsze bez dodatku cukru i glutaminianu sodu!) oraz olejem sezamowym.

niedziela, 18 listopada 2012

Przydługi post czyli przegląd tygodnia - wegańskie sukcesy, pasztet mojej Mamy, chińska włoszczyzna, lektury i inne różności.

Wegańskie potrawy robią furorę w kręgu moich znajomych. Ciasto kakaowo-jabłkowe, które zaniosłam do pracy kilka dni temu, bardzo chwalono. Kolejna agitacja ciastem w grudniu na zebraniu działowym... ;-)
W piątek wieczorem zaś wpadły do mnie koleżanki podziwiać nowy nabytek - szafę w przedpokoju (ufff, nareszcie trochę porządku...!). Poczęstowałam je kanapkami z pastami z fasoli i z tofu wędzonego, oraz z pasztetem z pestek słonecznika. I choć muszę przyznać, że nie pierwszy raz oswajam je z daniami wegańskimi, dziewczyny były pod dużym wrażeniem, że to takie dobre i w ogóle.
Tego samego wieczora dotarłam na imprezę urodzinową mojego przyjaciela. (strasznie pracowity wieczór miałam... ;-) Przyniosłam, w ramach prezentu dla sędziwego jubilata, pastę z fasoli i pasztet (pastę z tofu zostawiłam dla siebie i Młodszej) - z żoną jubilata podałyśmy to to na kromkach bułki. No i kolejny sukces! P. (kolejny przyjaciel - zatwardziały mięsożerca) stwierdził nawet, że może nagrać swoją pochwalną wypowiedź na kamerkę, żebym mogła ją umieścić na blogu lub FB. Oszczędziłam mu tego. I Wam też... ;-)
A zatem propaganda działa najlepiej, kiedy można ją przekazać w praktyczny i przyjemny (dla podniebienia) sposób - idea sprzeda się sama prędzej czy później :-)

Poniżej kolacja sprzed chwili - kanapki ze wspomnianą pastą z wędzonego tofu na grzankach ze zwykłego chleba baltonowskiego. Obok książka, którą polecam przeczytać. Na pierwszy rzut oka wydaje się, iż jest to kolejna publikacja na temat kolejnej super diety. Traktuje ona jednak o nieskuteczności wszelkich diet, mądrości Natury, naszych niemądrych nawykach żywieniowych, o tym czym jest żywność naturalna, dlaczego nie powinniśmy spożywać mięsa i nabiału i wielu innych ciekawych sprawach. Całkiem ciekawie napisana. Nabyłam ją jakiś rok temu w Auchan za 29,90zł, a teraz wracam do tych treści.




Pisałam też niedawno, że mój pasztet z pestek słonecznika bardzo zasmakował Rodzicom. Dałam przepis Mamie i dziś przywiozła mi swoją wersję pasztetu - trochę bardziej selerowy i mniej pikantny (ja dodaję dużo pieprzu), ale i tak niezwykle smaczny. A wygląda tak:


 
No jestem z Mamy dumna...! I z Taty, bo to on jest najzagorzalszym koneserem moich eksperymentów kulinarnych i mobilizuje Mamę do podjęcia wyzwania. Jak na parę ludzi w "pewnym wieku" mają całkiem otwarte podejście do spraw dla mnie ważnych... :-)

A tutaj dzisiejszy obiad - włoskie spaghetti po chińsku. Młodsza zjadła z dokładką, a na kolację dojadła to, co zostało na patelni.

Potrzebne będą:

  • kostka tofu naturalnego
  • sos sojowy
  • 1 łyżeczka czosnku granulowanego
  • olej do smażenia
  • 10cm kawałek pora
  • puszka zielonego groszku (może być 1 mała cukinia w plasterkach, tudzież 1 papryka w paseczkach lub cokolwiek Wam wena podpowie...)
  • 2/3 opakowania suchego makaronu spaghetti
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki imbiru (jeśli surowy to kawałek 5cm)
  • szczypta chili
  • jeśli jest, to jakaś azjatycka przyprawa
  • 1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 1/3 szkl chłodnej wody
  • 1-2 łyżeczki octu ryżowego (albo inny naturalny, ryżowy jednak jest najdelikatniejszy)
  • olej sezamowy (koniecznie! nadaje charakterystyczny posmak potrawom o charakterze azjatyckim)
  • sezam
  • posiekany szczypior
  • ew. sól lub więcej sosu sojowego
Tofu pokroić w kostkę, polać sosem sojowym i posypać czosnkiem.
Makaron ugotować wg przepisu i odstawić.
Por pokroić w cieniutkie półplasterki i podsmażyć na patelni. Dodać groszek, a po chwili smażenia również tofu. Smażyć jeszcze chwilę cały czas mieszając.
Mąkę, ocet oraz przyprawy rozmieszać w wodzie i dodać do potrawy na patelni. Smażyć jeszcze max 5 minut kilka razy mieszając.
Potrawę podawać posypaną sezamem i szczypiorem .Skropić już na talerzu olejem sezamowym - lepiej go nie smażyć, gdyż traci swoje wartości odżywcze i wspaniały aromat.
Używam tej marki z racji znośnej ceny i przyzwoitej jakości - nabywam w markecie Real.


Poniżej samowolny rozkwit na parapecie w moim salonie - któż by uwierzył, że to połowa chłodnego listopada... :-)


Ostatnie nowinki prasowe:


...oraz telefon mojej starszej córy po niespodziewanym zetknięciu z posadzką...:


Ojej, kończę już!

No, może jeszcze jakiś mjuzik na dobranoc:



Dobrej nocy zatem :-)


piątek, 16 listopada 2012

Dwie pasty kanapkowe - propozycja na śniadanie, kolację lub imprezę

Z powodu prób wegetariańskich Młodszej, moja muza kulinarna popadła w nadaktywność - stale krążą mi po głowie myśli o możliwych połączeniach różnych ingrediencji spożywczych, częściej niż zwykle przeglądam strony, fora i blogi kulinarne i uważniej lustruję półki sklepowe.
Dziś dwie pasty dla Młodszej - mam nadzieję, że jej zasmakują, gdyż, póki co, męczy się dzielnie nad kanapkami z wędliną sojową (salami) ale serka ani jajeczka nie tknie za skarby... Dzielna moja mała... :-)




Pasta z fasoli przyszła mi do głowy, gdy na półce w osiedlowym sklepie ujrzałam tę przyprawę - szczęściarze, którzy na nią trafią w swoim sklepie...


Zawiera: sól jodowaną, cebulę, pieprz, czosnek, gorczycę, pietruszkę, cytrynę w proszku, mieszankę warzywno-ziołową (pietruszka, szczypiorek, papryka, por, cebula, liście selera, pasternak, koper, marchew, lubczyk), szczypiorek, lubczyk, koper.

Potrzebne będą:

  • puszka białej fasoli (odsączona z płynu)
  • kopiasta łyżka śmietany ze słonecznika (można pominąć - wykorzystałam, bo stała smętna resztka w lodówce)
  • 1/2 opakowania Przyprawy do Masła (można mniej - przy tej ilości pasta jest dość pikantna)
  • 2 pomidory z oleju z octem winnym
  • sos sojowy (naturalny, bez glutaminianu sodu i cukru)
  • 2 łyżki oleju lnianego
Wszystkie składniki zmiksować na gładką masę.


Pasta z tofu wędzonego pochodzi z puszka.pl i jest wyjątkowo smaczna - łagodna o lekko wędzonym aromacie - mięsożercy pomyślą zapewne, że jest wykonana z jakiejś ryby - niezły patent na imprezę, jak sądzę.
Potrzebne będą:
  • kostka tofu wędzonego 
  • 1 spory ogórek kiszony (można więcej) 
  • 1/2 niewielkiej cebuli czerwonej 
  • 2 łyżeczki musztardy
  • 2 łyżki oleju lnianego
  • sos sojowy (naturalny, bez glutaminianu sodu i cukru)
Tofu lubię tej firmy 



do kupienia w "moim" Piotrze i Pawle (południowe suburbia Warszawy) - wędzone ok. 21,50zł/kg, naturalne ok. 19,90zł/kg - naturalne jest miękkie, łatwo się gniecie widelcem do tofucznicy czy twarożków, wędzone, twardsze, ale o przyjemnym aromacie - kostki są duże i przynajmniej 1/3 tańsze niż innych firm.




Ogórki obrać i utrzeć na drobnych oczkach tarki wprost do miksera. Dodać resztę składników.Wszystkie 
składniki zmiksować na gładką masę.

Podawać na grahamce z ogórkiem kiszonym lub rzodkiewką.

Ja przed chwilą wcinałam gotowane ziemniaki z pastą z fasoli - świetne połączenie neutralnych ziemniaków i pikantnej pasty



Myślę, że obie pasty świetnie będą się prezentować przeciśnięte przez rękaw cukierniczy, podane na maleńkich kromkach pieczywa w formie zawijasków - coś na kształt tych, które ozdabiają brzegi wszelkich tortów.

środa, 14 listopada 2012

Wykwintne risotto, poranne koty i reszta

Wymyśliło mi się risotto. Wymyśliło się w sklepie przy półce, gdy szukałam inspiracji obiadowej - czasem się tak błąkam w desperacji po markecie... Wyszło całkiem szybkie, smaczne i fotogeniczne danie. I zupełnie po taniości.






Potrzebne będą:

  • 1 kubek ryżu arborio
  • 1 czerwona cebula
  • łyżeczka tymianku
  • puszka fasoli w pomidorach (u mnie firmówka Tesco)
  • sałata
  • szpinak (można drugie tyle sałaty)
  • 2 łyżki pestek dyni podprażonych na patelni
  • łyżeczka (lub dwie) sezamu
  • olej lniany, sos sojowy, sok z cytryny
Cebulę zrumienić w rondlu  na oleju, dodać ryż i podsmażać, aż ziarenka zaczną być szkliste. Dodać 1,5 szkl. bulionu oraz tymianek i gotować ok kwadransa. Po wyłączeniu zostawić pod przykryciem, żeby ryż "doszedł".

Sałatę i szpinak (dostałam dość niedrogi w sieci Real) opłukać i pokroić. Posypać pestkami dyni, skropić olejem lnianym, sosem sojowym i sokiem z cytryny.

Ryż nakładać łyżką do filiżanki i przekładać ostrożnie na talerz - podobnie jak lepi się babki z piasku. Podawać z podgrzaną fasolą w sosie - ta z Tesco jest całkiem OK., i sałatką  jak wyżej.


Kilka dni temu był zaś całkiem niefotogeniczny barszcz ukraiński


Potrzebne będą:
  • marchew
  • kawałek selera
  • kawałek pietruszki
  • cebula
  • czosnek
  • 4 buraki
  • kawałek kapusty pekińskiej
  • ziemniaki
  • fasola z puszki (lub gotowana w domu, ja się zawsze spieszę...)
  • żur z butelki
  • sól&pieprz
  • ew. dodać śmietanę słonecznikową
Buraki ugotować w łupinach. Obrać i zetrzeć na grubychg oczkach tarki.
Warzywa korzeniowe zetrzeć na tarce, cebulę i czosnek posiekać, ziemniaki pokroić. Zalać zimną wodą (trochę powyżej poziomu warzyw), dodać soli i zagotować. Zmniejszyć gaz i gotować ok. 40 minut
Dodać buraki i kapustę pekińską pokrojoną, a gdy zagotuje się wszystko dodać żur. Gotować jeszcze ok. 10-15 minut. Na koniec dodać fasolę z puszki i - u mnie było to konieczne - sól i sok z cytryny - żurek był mało smakowity.
Zabieliłam śmietaną słonecznikową. Podawać z koperkiem i kromką chleba.

I śniadania z kilku dni:
kanapki


kanapki z wegańskim salami - Młodsza przestawia  się ostrożnie na wege
...i poranna brejka


Średnio wygląda, ale całkiem niezła ta brejka. Ostatnio rano mam ochotę na ciepłe i ostrawe dania. Zużywałam to co mi w ręce wpadło, a zatem:
  • garść ugotowanego makaronu
  • reszta - ok.6-7- oliwek zielonych
  • pół czerwonej cebuli
  • ząbek czosnku
  • garść ugotowanego na parze brokuła
  • 2-3 łyżki przecieru pomidorowego (nie pasty!)
  • bazylia, chili
  • śmietana słonecznikowa
  • 1/2 puszki fasoli w pomidorach
Cebulę usmażyć, dodać czosnek, po chwili brokuły i oliwki. Smażyć mieszając. Posolić, dodać przyprawy, wlać pomidory i  śmietanę. Mieszać aż wszystko porządnie się zagrzeje.

A tu poranne koty


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...