niedziela, 25 listopada 2012

Antyfutro

Po namyśle dopisuje: Tysiące zwierzat hodowanych jest w koszmarnych warunkach w celu pozyskania ich futer na odzież lub dodatki do ubrań. Tysiące żywych, czujących istot cierpi fizycznie (zbyt male klatki, brak naturalnego podloza, brak opieki weterynaryjnej na odpowiednim poziomie), tylko dla ludzkiej satysfakcji. To jest chore i co najmniej nienormalne. Dlatego tworzy się organizacje (Antyfutro) i protesty w celu pokazania spoleczenstwu tragicznej sytuacji tych zwierzaków - w końcu same nie sa w stanie zawalczyć o swoje prawa. Badzmy ich glosem zatem...

Wczoraj zabrałam Młodą na demonstrację Antyfutro (w końcu obecność obowiązkowa, jakby nie było!) - w sumie, co tu dużo gadać, było cudnie. Choć nie idealnie - mogło nas być więcej, ludzie kochani..! Zwierzęta same o siebie nie zawalczą. W każdym razie była moc w narodzie. Były płomienne  przemowy pod sklepami futrzarskimi, skandowane hasła, gwizdy i krzyki mające zwrócić uwagę społeczeństwa na problem masakrycznych warunków w jakich są hodowane zwierzęta, w celu pozyskania ich futer na odzież - zbędny luksus przecież. Młoda też skandowała, a ja gwizdałam na palcach (przepraszam najbliższe odtoczenie, gwizd mam silny niesłychanie...)
Najbardziej wzruszyła mnie pani prowadząca wózek z dzieckiem, która płakała widząc naszą manifestację. Pozdrawiam tę panią!

Nabyłyśmy też koszulki Antyfutra - córy zaproponowały, że mi w nich będą pozować, ale to jutro pewnie, dziś (niedziela!) muszę do pracy - taki los...

Kilka fotek (więcej na fanpejdżu) kiepskie, bo z telefonu, wybaczcie...











po wszystkim, korzystając z zaproszenia, wkręciłyśmy się na squat na posiłek - ryż, brukselka smażona z pestkami słonecznika, sałatka z gotowanych buraków z ogórkiem kiszonym i kolendrą oraz guacamole - to moja rozkminka, może coś pominęłam...




Jakoś nie potrafiłyśmy się mocno zintegrować - choć widziałam znajome twarze, nie zagadałam (ta nieśmiałość..!), ale wracałyśmy z Sebastianem i Marianą, których pozdrawiam - sympatyczne towarzystwo :-)

A tak wyglądał pkin gdy wracałyśmy


i poranne kanapki z pastą pasztetową, tym razem z fasoli białej - ekspres poranny - szybko i smacznie - Młoda pochwaliła.

Dziś na śniadanie

...i wczoraj.

Potrzebne będą:

  • puszka białej fasoli
  • marchewka
  • kawałek korzenia pietruszki
  • 1/2 cebuli czerwonej (można białą lub pora)
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • 1/2 łyżki tabasco
  • sól
  • łyżka majeranku
  • łyżeczka czosnku granulowanego
  • olej do smażenia
  • olej lniany
  • sos sojowy

Cebulę posiekać i zrumienić na oleju, warzywa obrać i utrzeć na dużych oczkach tarki i dodać do cebuli. Dusić pod przykryciem aż zmiękną - jakieś 10 minut...?
Wszystkie składniki dokładnie zmiksować.


Coma - ten kawałek chodzi mi po głowie ostatnio - tekst w sam raz na niedzielę.




10 komentarzy:

  1. Dziewczyna w kręconych włosach z megafonem to moja znajoma ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie znałam absolutnie nikogo :> Tyle co z netu i z widzenia z jakiejś poprzedniej akcji. Samotny biały żagiel... ;p

      Usuń
  2. te lisie zwłoki na 5 zdjęciu to prawdziwe? :O

    OdpowiedzUsuń
  3. Też tam byłam! :)
    Jedzonko sqatowe dobre, tylko... też masz wrażenie, że kolendra daje taki dziiiwny plastikowy posmak? Tzn. chyba to była kolendra, spotkałam się z tym smakiem drugi raz w życiu i dla mnie jest niesamowicie przeokropny. Więc dociekam, skąd się bierze, żeby unikać w przyszłości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak, to był liść kolendry. Ale ziarenka, to już całkiem inna historia - dodałam je do "meatballs" i smak był przefantastyczny.
      Mi smakowo najbardziej podeszła smażona brukselka. No i barszczyk rzecz jasna ;-)
      Do następnych spotkań zatem... :-)

      Usuń
  4. Szkoda, że się nie zintegrowałyśmy - ja też się jakoś nie odważyłam do nikogo zagadać, a teraz żałuję. Może następnym razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! :-) Raźniej będzie. Poza tym, lubię poznawać nowych ludzi... ;-)

      Usuń
  5. Ja właśnie też używam ziarenek zmielonych i mają bardzo subtelny smak, na pewno nie taki... specyficzny. W każdym razie zagadka rozwiązana, dzięki! ;)
    Jeśli chodzi o integrację to ja sama bywam na tego typu akcjach i zjazdach aktywistów i sporo osób kojarzę po twarzach, ale na tym się niestety kończy.. Ostatecznie trzymam się swojego krakowskiego towarzystwa ;)
    No, ale może przy jakiejś następnej okazji uda się przypadkiem spotkać i pogadać.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że od niedawna biorę udział w tego typu akcjach i nie znam literalnie nikogo. Tzn. ci ludzie z Wa-wy, których znam z widzenia i którzy tworzą jakąś grupę, niespecjalnie się ze mną integrują, a mnie samej ciężko narzucać się ze swoją osobą. Wyszłam raz z inicjatywą witając się i przedstawiając (niektórzy znają z netu mój nick), ale jakoś rozeszło się po kościach.
      Poczekam, nie każdy musi być takim, dążącym do rozmów i relacji, ekstrawertykiem jak ja... ;-)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...