sobota, 27 kwietnia 2013

Naleśniki ze szpinakiem Surri, sos czosnkowy ze słonecznika oraz dalszy ciąg jaglanych historii

Lubię szpinak, jak pewnie większość z Was. Gdy zatem zobaczyłam na blogu Surri przepis na naleśniki ze szpinakiem na ten tychmiast zapragnęłam je zrobić. I zjeść rzecz jasna. Nie udało się tak od razu, gdyż żeby kupić tofu musiałam się udać do marketu oddalonego o parę kilometrów - pobliski sklep osiedlowy nie posiada w ofercie takiego cuda. Swoją drogą jak na wiejski sklep (taki trochę większy, samoobsługowy) jest nieźle zaopatrzony w produkty wegańskie. Nie dość, że dział warzywny jest zawsze kipiący przecudnymi owocami, warzywami, kaszami, fasolami i orzechami na wagę, to posiadają w ofercie wszystkie podstawowe kasze paczkowane (jęczmienna, gryczana, jaglana,manna, kuskus, ryż biały, dziki oraz naturalny) makarony bez jajeczne do wyboru do koloru włączając w to chow mein, sojowy, ryżowy itp mąki pszenne białe, graham i pełnoziarniste, bywa orkiszowa, żytnia często, ostatnio widziałam nawet mąkę z amarantusa. Do tego zawsze kilka torebek (Sante) jagody goji, ksylitol, quinoa itp mleko sojowe (Alpro) naturalne i smakowe, czasem desery sojowe, kilka rządków pasztetów i paprykarzy roślinnych, masła orzechowe, orzechy paczkowane i na wagę, fasole podobnie, sezam, siemię lniane, ziarno słonecznika itp. Pewnie jeszcze czegoś nie wymieniłam. No mówię Wam, raj! Choć ceny wyższe niż w sieciówkach, to jednak jakość lepsza. No, ale tofu nie mają... ;) Prawdę mówiąc jeśli zagadałabym z właścicielem myślę, że nie byłoby problemu nabyć i ten produkt. Kwestia ceny...
Wracając do naleśników - zmodyfikowałam je nieco, gdyż lubię wyraźne smaki. (podejrzewam nawet, że mam trochę zjechane kubki smakowe, bo wciąż bym tylko doprawiała i dosypywała) Przepis jest niemal identyczny z oryginałem na blogu źródłowym, do którego odsyłam, z tą różnicą, iż przed smażeniem czosnku zrumieniłam na oleju 2 posiekane cebule, a po wrzuceniu do nich czosnku dodałam kilka (chyba z 5) plasterków pokrojonych suszonych pomidorów z zalewy. Plus sól i pieprz, czosnek granulowany (można pominąć, ja lubię dużo) oraz sok z cytryny do smaku.Potem szpinak. No i tofu na koniec.

Do ciasta naleśnikowego (mąka+woda), oprócz kurkumy dodałam również ze 2 łychy siemienia lnianego, olej, (żeby nie podlewać już na patelni - tak ze 4-5 łyżek) oraz sól i odstawiłam na ok.30 minut, żeby umożliwić glutenowi z mąki oraz siemieniu lnianemu rozklejenie się.
Potem już tylko smażyć, faszerować, zawijać i wcinać ze smakiem.

Naleśniki podałam z czosnkowym sosem ze słonecznika (nazywanym w pewnych kręgach słonecznikonezem...;) ) - użyłam trochę innych przypraw niż zazwyczaj i zdecydowanie mniej oleju, ale wyszedł bardzo OK. Słonecznik (tak z 3/4 kubka) namoczyć w ciepłej wodzie w zakręconym słoiku przez przynajmniej 30 minut. Porządnie potrząsać co jakiś czas, żeby nasiona mogły się przy okazji lepiej umyć, bo przeważnie są okrutnie skurzone, przynajmniej te na wagę, a takie przeważnie kupuję. Wodę odlać, nasionka przepłukać pod bieżącą wodą, wrzucić do blendera, dodać wodę, najlepiej źródlaną (na początek tyle, żeby nie wystawała ponad poziom nasion), trochę musztardy, starty ząbek (albo dwa) czosnku+ew. czosnek granulowany, 2-łyżki oleju (użyłam zalewy z pomidorów) sól, pieprz, tabasco, sok z cytryny (do smaku, przynajmniej 2 łyżki) cukier i zmiksować na gładką masę.
Zaraz po przygotowaniu w sosie jest silnie wyczuwalny smak słonecznika, i ogólnie jest dosyć mdły. Przynajmniej ten mój. Dlatego najlepiej jest przygotować go kilka godzin wcześniej, lub poprzedniego dnia, żeby przyprawy miały szansę się przegryźć, bo wtedy staje się naprawdę pyszny.

Sosem polać naleśniki, posypać koperkiem i podawać.







A tu mój wczorajszy obiad, podobny do przedwczorajszego z tą różnicą, iż brak jest fasolki, zamiast kapusty ze słoika mamy zasmażane buraczki, no i są frytki (omnomnomnom)




I dzisiejsze drugie śniadanie - domowy Jaglanex w chlebie czyli kotlet jaglany+kapusta czerwona ze słoika+ogórek małosolny+cebula+sos czosnkowy ze słonecznika+keczup+sos musztardowy. Prawdę mówiąc nie byłam nigdy w Krowarzywa i nie jadłam Jaglanexa, ale można założyć, że ten oryginalny jest co najmniej tak dobry jak mój... ;) Ale w końcu się tam kiedyś wybiorę i spróbuję te ich burgery, bo to aż wstyd, że chyba tylko ja nie odwiedziłam jednej z popularniejszych wegańskich jadłodajni w Warszawie. Jakoś tak ciężko mi się wybrać - jak już jestem w mieście i pozałatwiam wszystkie sprawy, i nawet pomyślę, że mogłabym zajrzeć tu czy tam, to moja noga daje znać natarczywie, że chce już do domu i cóż, nie ma dyskusji - wracamy.





Dziś mam znów jazdę na Comę. Zaczynam podejrzewać działanie sił nieczystych - nawet jeśli już zacznę słuchać innej muzyki to i tak z pewnością skończę kawałkiem Comy. Nie walczę z tym.


czwartek, 25 kwietnia 2013

Kotlety jaglane, ogórki cynamonowe z sezamem oraz kilka zdjęć

Na sympatyków bloga zawsze można liczyć - zdjęcie dzisiejszego obiadu wrzuciłam na profil prywatny i na fanpejdż - na pierwszym cisza, na drugim rozpętał się huragan komentarzy i polubień. Miłe to bardzo - dziękuję :)

Kotlety jaglane robiłam kilka dni temu - sugerowałam się  przepisem Vegan Monkey. Poprzednie mi smakowały bardzo i musicie wiedzieć, że były niemal kremowe w konsystencji, ale średnio trzymały się tzw kupy. Inaczej gotowałam kaszę niż w przepisie oryginalnym i to pewnie powód.
Kaszę miałam nadal w dużej ilości (ci, którzy czytają bloga, wiedzą o czym piszę...), ale tym razem chciałam zwiększyć zwięzłość kotletów.
Wyszły tak:



Kotlety:

  • ok.2szkl kaszy jaglanej ugotowanej na gęsto
  • 1 kopiasta łyżka mąki pszennej
  • po 1 pełnej łyżce mielonego siemienia i sezamu (mam stary, elektryczny młynek do kawy - fajna sprawa w kuchni)
  • 3 średnie cebule, posiekane i zrumienione na oleju na wolnym płomieniu
  • sól i pieprz (sporo!)
  • 2 łyżki bułki tartej
  • troszkę wody (na oko niestety... w razie czego dosypać bułki tartej)
  • bułka tarta do obtaczania (ewentualnie)
Wszystkie składniki wymieszać i odstawić na przynajmniej kwadrans/pól godz, żeby mąka i siemię lniane się rozkleiły.
Łyżką oddzielać z jaglanej masy porcje, kotlety formować najlepiej wilgotnymi rękami, obtaczać w bułce tartej i smażyć na rozgrzanym oleju na niezbyt dużym płomieniu, żeby środek z mąką zdążył się usmażyć. Odsączać w papierowym ręczniku.

Obiad był ekspresowy, bo czasu mało miałam, zatem do kotletów podałam fasolę z puszki (Tesco), kapustę ze słoika (chyba Lidl) oraz ogórki cynamonowe - pomysł autorski - polecam, bo proste danie i bardzo fajna kompozycja smakowa:
  • 2 obrane ogórki (po ok 20cm)
  • ok. 1 łyżki gęstawej, płynnej subst. słodzącej (melasa, syrop z agawy, klonowy itp)
  • sól i pieprz
  • szczypta cynamonu
  • 1 łyżka sezamu
Ogórki pokroić w półplasterki, sezam lekko zrumienić na suchej patelni - wymieszać z resztą składników.


Wrzucę jeszcze kilka fotek w ramach uświadamiania niedowiarków, iż wegańskie jedzenie może być ciekawe i nie wymagać dużych nakładów finansowych

Ostatni gołąbek na Litwie



Pasta - puszka białej fasoli+curry+papryka konserwowa+sól&pieprz+ew.bułka tarta - zmiksować


Makaron+pomidor+kukurydza+pieczarki+cebula+czosnek+sos sojowy - usmażyć

To co powyżej+przecier pomidorowy+woda+czosnek granulowany+oregano -
- dodać do podgrzewanego na patelni makaronu, gotować chwilę jeszcze


jak wyżej

Dziś słucham Doorsów






wtorek, 23 kwietnia 2013

Sałatka azjatycka

Sałatkę wykonałam naprędce jadąc na niespodziankową imprezę z okazji rocznicy ślubu moich przyjaciół. Zainspirowało mnie TO zdjęcie. Nie miałam edamame, nie wiem co to za zielone drobne zioło, więc użyłam natki pietruszki,  a o szczypiorze kompletnie zapomniałam w pośpiechu. Ale i tak wyszło bardzo smacznie.




Weź:
paczkę makaronu ryżowego, 1 utartą na grubych oczkach marchew, puszkę fasoli flażoletki (takie zielonkawe fasolki, może być inna mała fasola) pęczek natki pietruszki, 2 łyżki uprażonego na patelni sezamu, sos sojowy (sporo wychodzi), olej sezamowy.
Makaron przygotować wg przepisu na opakowaniu. Połączyć z resztą składników. Wymieszać i podawać po ok pół godzinie.
Oczywiście z dodatkami można poeksperymentować.


A tu parę fotek tego z mojego stołu

 Resztki tofucznicy smażone z makaronem i sosem pomidorowym oraz tabasco



Szybkie pesto z tego co znalazłam w lodówce oraz szafkach- prażonych pestek słonecznika i dyni+rukola i natka+czosnek+suszone pomidory wraz z zalewą


 Kanapki z pesto - kiepskie wieczorne zdjecia




 Musli z czekomlekiem ryżowym




Kicia

Lucy
Moje maleństwa



prodidżowe tchnienie  - gra w mojej głowie od kilku dni - właśnie słucham, aż mi dreszcze przez łokcie przechodzą! Mrrrrrr...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Gołąbki z kaszą jaglaną

Ostatnio zapowiadałam dania z kaszy jaglanej. Kilka dni temu zrobiłam kotlety, ale dziś miałam ogromną ochotę na gołąbki właśnie. Są dobrym pomysłem na wykorzystanie sporej części tej gigantycznej ilości jaglanego kitu, który łypał na mnie z garnka od piątku ilekroć otwierałam lodówkę. Najwięcej zamieszania jest ze zdejmowaniem liści z kapusty, jednak efekt końcowy wynagradza wszystkie niedogodności, a jedzenia jest przynajmniej na dwa dni.
A zatem gołąbki:




Potrzebne będą:

  • 1 spora włoska kapusta
  • ok.7-8 kopiastych łyżek ugotowanej na gęsto kaszy jaglanej
  • 5 pieczarek utartych na tarce
  • 2 średnie cebule pokrojone drobno
  • 6 łyżek ugotowanej drobnej fasolki (jakiejkolwiek - może być też soczewica)
  • sól i pieprz (sporo pieprzu)
  • 1 kopiasta łyżka zmielonego siemienia lnianego (opcjonalnie)
  • 1 kopiasta łyżka zmielonego sezamu (opcjonalnie)
  • 1 kopiasta łyżka mąki (zwykłej pszennej lub kukurydzianej - u mnie owsiana ze zmielonych w młynku płatków)
  • ew. 1 łyżka bułki tartej
  • sól i pieprz
  • szczypta czosnku
Na sos:
  • ok 1,5l. wody z gotowania kapusty
  • przecier pomidorowy
  • pasta pomidorowa
  • sól i pieprz
  • 1 łyżeczka czosnku granulowanego
  • 1 łyżka przyprawy do mięsa mielonego (Apetita)
  • 1 łyżka przyprawy do dań meksykańskich (Kamis)
  • 1 łyżeczka lubczyku
  • 1 łycha zmielonego siemienia lnianego (opcjonalnie)
  • płaska łyżeczka cynamonu
  • posiekana i zrumieniona na wolnym ogniu cebula
  • płąska łyżeczka paprykowej pasty węgierskiej, tabasco lub innej ostrej przyprawy
  • 1,5 łyżki mąki kukurydzianej
Z kapusty wykroić ostrożnie głąb i obgotowywać ją w całości we wrzątku (potrzebny będzie spory garnek) i sukcesywnie zdejmować po 2-3 liście.  Wody nie wylewać - będzie z niej sos. 
Słyszałam też o innym sposobie - ponoć można też zamrozić kapustę, a po rozmrożeniu liście zdejmują się tak, jakby były ugotowane. Nie wypróbowałam jeszcze - mam zbyt zapchany zamrażalnik.
Cebulę zeszklić na oleju aż zacznie się lekko rumienić, posolić, dodać pieczarki i smażyć chwilę. Dodać pieprz. Połączyć z kaszą i resztą składników farszu i porządnie wymieszać.
Nakładać po łyżce farszu na każdy liść w okolicy nasady liścia i zawijać pamiętając o zawijaniu boków liścia do środka. Z tej ilości farszu wyszło mi 17 gołąbków.
Układać na dnie sporego garnka. W zasadzie pod gołąbki można ułożyć porwane liście lub te zbyt małe ze środka kapusty. Zalać do połowy wysokości wodą od gotowania kapusty i gotować ok kwadransa.


W drugim garnku wymieszać wodę z gotowania kapusty z resztą składników (oczywiście można użyć innych przypraw - ja odkryłam konkretne mieszanki przypraw i tye właśnie wykorzystuję) poza mąką i ugotować sos, który następnie zagęścić mąką rozmieszaną w niedużej ilości chłodnej wody (ja mieszam wodę z mąką w zakręconym słoiku). Sosem zalać gołąbki i gotować jeszcze ok 10 minut.

A tu kotlety (pyszne!) z przepisu Vegan Monkey



Tego dziś słucham 


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...