sobota, 10 sierpnia 2013

Faszerowana papryka, jeżyn ciąg dalszy i burze

 Nie mam weny do pisania, więc dzisiaj krótko - faszerowana papryka według TEGO przepisu.
Moja modyfikacja:
- papryki są zielone, nie jasne jak w przepisie (zielone były o połowę tańsze)
- zamiast tofu, na które jest uczulona jedna z córek, użyłam ugotowaną, czerwoną soczewicę
- z przypraw dodałam: sól, sporo pieprzu, paprykę słodką i ostrą, sporą szczyptę czosnku, przyprawę do mięsa mielonego
- na talerzu polałam paprykę kilkoma kroplami sosu sojowego dla dodania wyrazistości
- moja rada: gdyby dodać np. mąkę, nadzienie byłoby bardziej zwarte
Poza tym wszystko tak jak w oryginale. 
No i było bardzo smaczne - nawet moje wybredne dziecię zjadło porcję bez specjalnych narzekań ;)









Śniadanie - na bułce pasta z ciecierzycy z suszonym pomidorem 




Oraz coś, co mnie ostatnio bardzo zajmuje - przetwarzanie jeżyn:

mycie jeżyn...

suszenie jeżyn...
oraz tworzenie z jeżyn napojów z mlekiem ryżowym oraz bananem...
Dżem jeżynowy jest w trakcie realizacji...


Po upałach nastąpiły burze. Można się było spodziewać, prawda? 
Tak Lucy reaguje na burzę:

każdy kąt jest dobry

może w tym kącie burza jej nie zobaczy...?

piątek, 9 sierpnia 2013

Przemiany i skarby lata






W upalnym słońcu lata dojrzewają jeżyny. Mama ponaglała od kilku dni, żeby wybrać się do nich na zbiory, bo owoce już dojrzały, a jak przyjdzie burza na krzakach nic nie zostanie. Szkoda zmarnować okazję, pojechałam zatem. Młode dzielnie pomagały.
W skrzyneczce mamy koło 4 kilogramów, jutro więc będę przetwarzać oraz mrozić.
Rodzice obdarowali mnie jeszcze pomidorami oraz bobem (ach!), a od siostry dostałam cukinie - będę się zatem bardziej niż zwykle wyżywać kulinarnie w najbliższych dniach   ;)


Od przynajmniej roku indoktrynuję delikatnie moją rodzinkę w kierunku wegańskiego odżywiania - wysyłam artykuły i filmiki potwierdzajace zbawienny wpływ diety roślinnej na zdrowie oraz częstuję swoimi daniami (ostrożnie wprowadzam wegańskie potrawy na imprezach. Zazdroszcze osobom, które mieszkają same lub z innym weganinem i mogą się zagłębić totalnie w przyjemność wegańskich kulinariów...). Pisałam już chyba, że rodzice, a szczególnie tata, bardzo chętnie smakują moje dania, uczą się nowych przepisów i chętnie przyrządzają roślinne potrawy. Na imieniny wręczyłam tacie "Nowoczesne Zasady Odżywiania" (słynne "The China Study") i to był koniec. A właściwie początek... ;)
Mama któregoś dnia żaliła się przez telefon: "Eeeelaaa, ty już zupełnie przerobiłaś tatę na swoje kopyto! Czyta tą książkę i zupełnie mu się pozmieniało - kiedyś mięsko i wędlinkę od rana do nocy, ciasteczko do kawy, a teraz ciągle każe mi gotować bez mięsa i nabiału. Pół kilo kotletów sojowych zjedliśmy nie wiem kiedy!"
No sami powiedzcie - sukces, prawda? :)
Tzn zupełnie wszystkiego nie odstawili - niekiedy zjedzą mięso i resztę, ale pilnują się - prawie zupełnie odstawili słodycze i baaardzo, bardzo ograniczyli mięso i produkty odzwierzęce, zamiast słodyczy jedzą pestki, orzechy i suszone owoce, a gorące lato sprzyja większej ilości warzyw w diecie. No przecież nic na siłę...!
I są pierwsze efekty - ponoć tacie cukier bardzo się unormował, a mamy problemy reumatyczne są zdecydowanie mniej uciążliwe. A to ledwie kilka tygodni! Co to będzie za rok?! Dwa?!
Cóż...sami widzicie - książka nie kłamie ;)
Dlatego na obiad mama przygotowała leczo z brązowym ryżem (parboiled) - o, takie:





A moja mama naprawdę potrafi gotować... Oj, jak ona potrafi!
Mówi, że należy podsmażyć cebulę z pokrojoną papryką, po chwili dodać fasolkę szparagową i pokrojoną cukinię oraz przyprawy - czosnek, papryka ostra, pieprz ziołowy, sól (Vegeta?) i pieprz. Na koniec dodać drobno pokrojone pomidory (żywe, nie z puszki!). Dusić jeszcze chwilę. I już!
Podawać z brązowym ryżem.
No mówię Wam - pycha! :)
W sam raz na moje prawieurodziny - 39 i pół... ;p  Siostra doliczyła się, że właśnie dziś wypada idealnie pół roku między urodzinami. A dzisiejsze pół  to już naprawdę... ;)
Przy cudach mamy mój sos wygląda bardzo skromnie...


Podsmażyć cebulę, pod koniec wkroić czosnek, dodać cynamon, paprykę słodką, oregano i szczyptę czosnku granulowanego. Po chwili dorzucić pół opakowania mrożonki warzywnej (REALowski TiP) . Dusić, ale niezbyt brutalnie... Dodać puszkę krojonych pomidorów, a po kwadransie nieco mleka kokosowego - ot, tyle, żeby sos się odpowiednio rozrzedził, rozjaśnił i stał trochę kremowy. Wkroić oliwki zielone i w zasadzie to już wszystko. Należy tylko dodać ugotowany al dente pełnoziarnisty makaron spaghetti (Lubella na ten przykład) i na talerzu udekorować natką.
Dobra, przyznam się - miałam dodać płatki drożdżowe dla podkreślenia serowego smaku, ale najzwyczajniej w świecie zapomniałam...
No i te mrożonki oraz konserwa, ale znów mi się spieszyło...


Posłuchajmy teraz:

środa, 7 sierpnia 2013

Pasta z ciecierzycy i suszonych pomidorów

Szybka pasta dla bardzo głodnej weganki. Podobną (pastę, nie wegankę) jadłam na spotkaniu wege blogerów  w restauracji Biosfeera i w żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć która blogerka ją przygotowała. W każdym razie pasta była pyszna, a to co dziś stworzyłam jest wynikiem wolnej improwizacji oraz pamięci moich kubków smakowych ;)


Weź:

  • puszkę ciecierzycy (odsączyć)
  • kilka suszonych pomidorów z zalewy (u mnie 6 czy 7)
  • sól do smaku
  • sok z cytryny do smaku
Ciecierzycę można oczywiście dzień wcześniej namoczyć i rano ugotować, ale jak zwykle moje pomysły wyprzedzają mnie samą, zatem konserwa często gości w mojej kuchni.

Wszystkie składniki zmiksować. Najlepiej smakuje z zielonym (sałata, rukola itp) oraz oliwkami.


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...