środa, 2 marca 2016

Ryż z fasolą

Ryż z fasolą - to danie chodziło za mną od czasu gdy w Wikipedii czytałam sobie o weganizmie i jednym z polecanych dań było właśnie to.  
Ostatecznie jednak natchnęła mnie autorka bloga Smakoszki jaroszki wrzucając swoją wersję na Facebooka z króciutkim opisem. 
Uznałam, że nie ma na co czekać. Nie dopytywałam o sposób wykonania - czas naglił, bo trzeba jakiś obiad zabrać do pracy, a tu i natchnienie się wzmogło, i wena mnie poniosła.
Wyszło tak:
 Ryż z fasolą:
-1 duża cebula
-3 duże zęby czosnku
-5 średnich pieczarek
-3 cm kawałek korzenia imbiru
-1 kubek ryżu basmati
-1 czerwonej fasoli
-2 kubki wrzącej wody
-1 łyżka octu ryżowego (może być jabłkowy - nie będzie wyczuwalny, zmieni tylko nieco smak - można pominąć)
-sól, sos sojowy, chili
-olej do smażenia

Cebulę skroić drobniej i podsmażyć na oleju. Dodać pokrojony czosnek, a po chwili pieczarki w plasterkach. Smażyć kilka minut - warto zamieszać z raz czy dwa. Dodać ryż i chili, zwiększyć płomień i podsmażać 1-2 minuty stale mieszając. Dodać sos sojowy, sól i wrzątek, zamieszać żeby składniki w miarę równomiernie się wymieszały, zmniejszyć płomień, przykryć - niech parkocze do wchłonięcia płynu (pewnie z 15 minut). Nie mieszać!
Gdy już cała woda się wchłonie, a wśród ziarenek ryżu pojawią się małe, okrągłe kanaliki odprowadzające parę, dodać odsączoną i przepłukana fasolę oraz ocet, porządnie zamieszać i zostawić na niewielkim ogniu przez ok. 5 minut, żeby fasola się zagrzała.

Podawać ze szczypiorem i zieleniną.





A tu jeszcze smutne lilie i krowy w mojej kuchni.

niedziela, 28 lutego 2016

Hummus nasz powszedni

Nie znam osoby, która nie lubiłaby hummusu. Co najwyżej jeszcze go nie próbowała. A jak już spróbuje, to wiadomo - zakocha się na amen.
Można hummus kupić w sklepie. Mnie się to jeszcze nie zdarzyło. Choć jadłam taki ze słoika, wygrany w jakimś konkursie - powiem tak: fajerwerków nie było. Kiedyś zamówiłam w knajpie - to był pierwszy jaki jadłam nie zrobiony przeze mnie - był pyszny. Pewnie dlatego, że wykonał go własnoręcznie miejscowy kucharz :)
O hummusie pisałam już wiele razy, ale o tym nigdy dość. Nie trzeba się go bać, bo znam takich, którzy uważają, że to jakaś strasznie poważna filozofia. Nic z tych rzeczy - po kilku wykonaniach dochodzi się do odpowiednich proporcji ciecierzycy, sezamu/tahiny i pozostałych składników i w zasadzie później za każdym razem "robi się już sam" :)  Ten w moim wykonaniu w pewnych kręgach okrył się już legendą ;)
Receptura, kórą najczęściej stosuję początkowo opierała się na przepisie Jadłonomii, ale oczywiście z czasem doszłam do własnej wersji. Przede wszystkim nie stosuję tahiny. I nigdy wcześniej też jej nie kupowałam - jest dosyć droga i pewnie szkoda by mi było używać jej w większych ilościach. Sezam w ziarnach ma przyjaźniejszą cenę, a smak zmiksowanego prażonego sezamu w hummusie jest  tak niepowtarzalny, że długo pozostaje w pamięci kubków smakowych ;) A poza tym wapń i te sprawy... Ja sezamu używam naprawdę dużo w stosunku do ilości ciecierzycy. Do tego też sporo czosnku - koniecznie naturalnego, w ząbkach - tylko drobno utartych.
No i przeważnie robię hummus klasyczny, bez dodatków. W zasadzie praktycznie zawsze. Może kiedyś dojrzeję do innych smaków, ale póki co smakuje mi sam, samiuśki. Taki wg mnie jest najpyszniejszy.
Choć oczywiście jeśli mnie ktoś poczęstuje hummusem smakowym, nigdy nie pogardzę... ;)


 Hummus:
-ok.3/4 pakowania suchej ciecierzycy* (pewnie jakoś 300g - więcej po ugotowaniu nie mieści się w moim mikserze... ;)
-1 łyżka sody oczyszczonej**
-woda do namaczania

-200 g sezamu
-1 pełna łyżeczka soli (pewnie i tak będzie trzeba dosmaczyć później)
-3-4 duże ząbki czosnku utartego na małych "łezkach" tarki
-ok. 3-4 łyżek sosu sojowego
-szczypta chili
-sok z około połowy cytryny
-ok 1/2 - 3/4 szklanki lodowatej wody (do nadania pożądanej konsystencji)

-olej od suszonych pomidorów***
-chili****




Wieczorem namoczyć ciecierzycę w wodzie z dodatkiem sody. Rano odsączyć, przepłukać porządnie pod bieżącą wodą, zalać zimną wodą i gotować do osiągnięcia przez ziarenka miękkiej, maślanej konsystencji - tak doradzała Marta i to się sprawdza. Tak własnie robię. Odcedzić i nieco przestudzić.

Sezam uprażyć na suchej patelni na złoty kolor stale mieszając - ziarenka łatwo się przypalają i nabierają nieprzyjemnej goryczy. Później trzeba ratować sytuacją cukrem albo jakimś syropem z agawy, ale nie jest to już TEN smak... Ja stawiam średnią patelnie (ok. 20 cm) na średnim palniku gazu i rozkręcam go do maximum. Cała operacja trwa mniej niż 5 minut, zatem naprawdę powinno się wytrzymać te parę chwil skupienia.

Do przygotowania hummusu używam miksera w rodzaju szerokiego, płaskiego naczynia z nożami, ale wykonywałam go kiedyś 'żyrafą' i też był okej.

Sezam zmiksować z solą na drobniuteńki piaseczek, dodać ciecierzycę, czosnek, chili, sos sojowy i sok z cytryny, i zmiksować na gładką masę. Zajmuje to trochę czasu, bo masa jest dość gęsta, trzeba przemieszać to ze ścianek i z dna naczynia na środek i zmiksować z resztą.

Dopiero gdy masa jest już jednolita dodać lodowatą wodę, która powoduje, że hummus jaśnieje i nabiera gładkości.

Przełożyć do naczynia, posypać chili i polać olejem.
No i tyle.

*Można użyć ciecierzycę z puszki, ale jest ona ugotowana al dente, co, jak dla mnie, nie pozwala uzyskać właściwej konsystencji. Co nie znaczy, że jej niekiedy nie używam ;)
**Soda, moim zdaniem, dobrze wpływa na zmiękczenie ciecierzycy, ale używam jej tylko do moczenia, żeby ziarna zareagowały, ale potem dokładnie przepłukuję - w zbyt dużej ilości soda nie jest dobrze znoszona przez mój organizm.
***Można użyć każdy inny olej smakowy. A nawet zwykły, rzepakowy - najczęściej jego właśnie używam.
****Chili  można pominąć, ja jednak bez tej przyprawy nie wyobrażam sobie smaku hummusu.


Hummusem smaruję opiekane kromki chleba. Albo takimi kromkami wyjadam go wprost z naczynia ;)
Dlatego jest też idealnym daniem na imprezy.



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...