środa, 27 czerwca 2012

Fussilii aglio e olio dla głodomora

Wróciłam z pracy piekielnie głodna. I to na co?! Na czosnek! Smażony w dodatku. No to sobie usmażyłam. Z makaronem, suszonymi pomidorami i oliwkami. No przepyszny! Zieleniny powinno być nieco (dużo!) więcej, ale ledwie parę listków bazylii się ostało w doniczce, a tu głód doskwierał. Cóż było robić...




Potrzebne będą:
  • 1/3 paczki ugotowanego, gorącego makaronu (al dente!)
  • kilka plastrów suszonych pomidorów z zalewy
  • garść (lub dwie) oliwek w plasterkach (u mnie akurat czarne, ale preferuję zielone)
  • 5 ząbków czosnku (tak tak! pięć!)
  • oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
  • ocet balsamiczny (żaden inny się nie nadaje...)
  • garść (lub dwie) posiekanej bazylii (lub natki pietruszki)
  • garść zrumienionych ziaren słonecznika
  • ew. sól&pieprz
Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić rozdrobnione plastry pomidorów z zalewy oraz oliwki, chwilę podsmażać, a następnie dodać czosnek pokrojony w plasterki. Smażyć stale mieszając ok 2 minut na niezbyt mocnym ogniu - chodzi o to, żeby czosnek nie zrumienił się zanadto, gdyż nabiera wówczas goryczkowatego smaku. Następnie dodać makaron i podsmażać stale mieszając kolejne 2-3 minuty. Na koniec dodać zioła i pestki słonecznika oraz skropić wszystko octem balsamicznym.

Gulasz i marchewka z groszkiem

Dziś mam domowy obiad do pracy. Zachciało mi się gulaszu, to mam. Marchewkę z groszkiem też mam - żywię nią siebie oraz moją, nic nie podejrzewającą, mięsożerną rodzinę. Nie podejrzewają bowiem, że nie zawiera ona masła ani mleka. Babcia by zapewne nie tknęła takiego świństwa. Albo przynajmniej marudziłaby, że do czego to podobne, żeby zasmażkę na oleju robić, a nie na maśle?! A tak, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a kolejny, wegański przyczółek zdobyty... ;)

Tak właśnie wyglądał mój dzisiejszy lunch do pracy



Do gulaszu potrzebne będą:
  • paczka kotletów sojowych
  • 4 średnie cebule
  • 1 kostka bulionowa, grzybowa
  • prawie 0,5 l wrzątku
  • sól&pieprz
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 1 listek laurowy
  • 1 łyżeczka pieprzu ziołowego
  • kromka czerstwego chleba razowego (koniecznie razowy! chodzi o jego kwaśność...)
Kotlety ugotować wg przepisu na opakowaniu w bulionie grzybowym. W tym czasie podsmażyć na oleju pokrojone dość drobno cebule z przyprawami, a gdy się zrumienią, przykryć pokrywką i dusić ok 7-10 minut sprawdzając, czy się nie przypalają. Ewentualnie podlać odrobiną wrzątku. Następnie dodać kotlety wraz z bulionem oraz kromkę chleba razowego  i dusić kolejne 10-15 minut. I to wszystko... :)



A do marchewki potrzebne będą:
  • mrożona marchewka z groszkiem
  • woda
  • sól&pieprz
  • 4 łyżki oleju
  • 1 łyżka białej mąki
lub:
  • mrożona marchewka z groszkiem  
  • sól&pieprz 
  • 2/3 kubka mleka (sojowe? kokosowe?)
  • 1 łyżka białej mąki
Wg pierwszego sposobu gotujemy marchewkę w takiej ilości wody aby warzywa minimalnie dosłownie wystawały ponad powierzchnię płynu. Gdy marchew zmięknie wykonać zasmażkę - na patelni rozgrzać olej, wsypać do niego mąkę i mieszać ok minuty stale podgrzewając. Następnie wrzucić energicznie (uwaga! bardzo łatwo się sparzyć!) do gotującej się marchewki i natychmiast zamieszać, żeby nie powstały grudki mąki. Na resztę zasmażki z patelni  wrzucić łychę marchwi i tym sposobem zsunąć resztę masy z patelni do garnka. I już. :)
Wg drugiego sposobu, gdy marchewka już zmięknie, dodać do wrzącej marchwi rozmieszaną w mleku mąkę i zamieszać. Podgotować jeszcze kilka minut pamiętając, ze dania zagęszczane mąką bardzo szybko i łatwo przypalają się.



Pierwszy sposób, wprawdzie bardziej kłopotliwy i, zdaje się, nie do końca zdrowy z racji smażonej w tłuszczu mąki, jednak najczęściej stosuję, gdyż w moim rodzinnym domu, moja Mama, w ten właśnie sposób zagęszczała się marchewkę zasmażką i taki smak właśnie preferuję. A w zasadzie mam do tego smaku sentyment, o...! ;)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Piaskowy piegusek

Imieniny Mamy i Dzień Ojca to nie lada okazje.  Oprócz innych prezentów, przywiozłam wczoraj do rodziców dwa ciasta - kakaowe oraz piaskowy piegusek  - to drugie "chodziło" za mną od tygodnia przynajmniej. Piaskowe ciasta piekła moja, nieżyjąca już, Babcia, zatem ten smak ma dla mnie zabarwienie sentymentalne. Mak, jak wiadomo, zawiera mnóstwo wapnia - podobnie jak sezam, ok 10 x więcej niż mleko  (odpowiednio mak-1280mg i mleko-118mg/ 100 gram) i jego przetwory. Gospodarze i goście ciasta jedli i chwalili ;)



 Pisałam już, że każde, do tej pory, moje ciasto opera się na tej samej zasadzie, a zatem podstawa + dodatki nadające charakter:

Podstawa to:
  • 2 szkl. mąki
  • 1 szkl. cukru
  • 1 duży cukier waniliowy
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 kopiaste łyżeczki sody
  • 0,5 szkl. oleju
  • 1 szklanka mleka roślinnego
  • 1 łyżka octu winnego
  • ew. trochę wody jeśli ciasto jest zbyt gęste
dodatkowo:
  • 2/3 szkl. mąki zieniaczanej
  • 5 łyżek maku (suchego!)
Tak jak w poprzednich przepisach - suche skłądniki wymieszać, następnie nadal miksując dodawać składniki mokre. Przełożyć do wysmarowanej olejem i wysypanej bułką tartą formy keksowej i piec w termoobiegu:
  • 15 min. w temp. 200st.
  • 30 min. w temp. 180st.
  • 20-30 min. w temp. 150st. (dosuszanie)
Po upływie tego czasu nakłuć patyczkiem, czy ciasto go nie okleja - jeśli nie, wyjać z pieca i z formy. Jeść po lekkim przynajmniej wystudzeniu.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...