Dziś mam domowy obiad do pracy. Zachciało mi się gulaszu, to mam. Marchewkę z groszkiem też mam - żywię nią siebie oraz moją, nic nie podejrzewającą, mięsożerną rodzinę. Nie podejrzewają bowiem, że nie zawiera ona masła ani mleka. Babcia by zapewne nie tknęła takiego świństwa. Albo przynajmniej marudziłaby, że do czego to podobne, żeby zasmażkę na oleju robić, a nie na maśle?! A tak, czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a kolejny, wegański przyczółek zdobyty... ;)
|
Tak właśnie wyglądał mój dzisiejszy lunch do pracy
|
Do gulaszu potrzebne będą:
- paczka kotletów sojowych
- 4 średnie cebule
- 1 kostka bulionowa, grzybowa
- prawie 0,5 l wrzątku
- sól&pieprz
- 2 ziarenka ziela angielskiego
- 1 listek laurowy
- 1 łyżeczka pieprzu ziołowego
- kromka czerstwego chleba razowego (koniecznie razowy! chodzi o jego kwaśność...)
Kotlety ugotować wg przepisu na opakowaniu w bulionie grzybowym. W tym czasie podsmażyć na oleju pokrojone dość drobno cebule z przyprawami, a gdy się zrumienią, przykryć pokrywką i dusić ok 7-10 minut sprawdzając, czy się nie przypalają. Ewentualnie podlać odrobiną wrzątku. Następnie dodać kotlety wraz z bulionem
oraz kromkę chleba razowego
i dusić kolejne 10-15 minut. I to wszystko... :)
A do marchewki potrzebne będą:
- mrożona marchewka z groszkiem
- woda
- sól&pieprz
- 4 łyżki oleju
- 1 łyżka białej mąki
lub:
- mrożona marchewka z groszkiem
- sól&pieprz
- 2/3 kubka mleka (sojowe? kokosowe?)
- 1 łyżka białej mąki
Wg pierwszego sposobu gotujemy marchewkę w takiej ilości wody aby warzywa minimalnie dosłownie wystawały ponad powierzchnię płynu. Gdy marchew zmięknie wykonać zasmażkę - na patelni rozgrzać olej, wsypać do niego mąkę i mieszać ok minuty stale podgrzewając. Następnie wrzucić energicznie (uwaga! bardzo łatwo się sparzyć!) do gotującej się marchewki i natychmiast zamieszać, żeby nie powstały grudki mąki. Na resztę zasmażki z patelni wrzucić łychę marchwi i tym sposobem zsunąć resztę masy z patelni do garnka. I już. :)
Wg drugiego sposobu, gdy marchewka już zmięknie, dodać do wrzącej marchwi rozmieszaną w mleku mąkę i zamieszać. Podgotować jeszcze kilka minut pamiętając, ze dania zagęszczane mąką bardzo szybko i łatwo przypalają się.
Pierwszy sposób, wprawdzie bardziej kłopotliwy i, zdaje się, nie do końca zdrowy z racji smażonej w tłuszczu mąki, jednak najczęściej stosuję, gdyż w moim rodzinnym domu, moja Mama, w ten właśnie sposób zagęszczała się marchewkę zasmażką i taki smak właśnie preferuję. A w zasadzie mam do tego smaku sentyment, o...! ;)
Marchewka z groszkiem to mój numer jeden, mogę zjeść pół gara ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie oporni Ci twoi domownicy ;)
Ja swoich rodziców wytrenowałam podając im wege żarcie incognito i potem jak zjedli pytałam czy dobre. Kiedy mlaskając z zadowolenia odpowiadali, że świetne, mówiłam - no, bo to wegańskie! I jakoś mniej kręcą nosem ;D
albo oni zbyt oporni albo ja zbyt mało ofensywna... ;) ale coraz więcej dań przemycam, nie jest źle... ;)
OdpowiedzUsuń