Wróciłam z pracy piekielnie głodna. I to na co?! Na czosnek! Smażony w dodatku. No to sobie usmażyłam. Z makaronem, suszonymi pomidorami i oliwkami.
No przepyszny!
Zieleniny powinno być nieco (dużo!) więcej, ale ledwie parę listków bazylii się ostało w doniczce, a tu głód doskwierał. Cóż było robić...
Potrzebne będą:
- 1/3 paczki ugotowanego, gorącego makaronu (al dente!)
- kilka plastrów suszonych pomidorów z zalewy
- garść (lub dwie) oliwek w plasterkach (u mnie akurat czarne, ale preferuję zielone)
- 5 ząbków czosnku (tak tak! pięć!)
- oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
- ocet balsamiczny (żaden inny się nie nadaje...)
- garść (lub dwie) posiekanej bazylii (lub natki pietruszki)
- garść zrumienionych ziaren słonecznika
- ew. sól&pieprz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz