niedziela, 12 maja 2013

Wegański tort urodzinowy

Wykonanie tortu wegańskiego chodziło już za mną dawno, ale jakoś tak zawsze byłam pełna lęków i fobii, no bo tort to w ogóle wielka sprawa, a jeszcze wegański... Dziś jednak wzięłam się w karby i mimo piętrowej migreny (to moja zmora, a przy odchudzaniu jeszcze bardziej prawdopodobna - wytapiają się wszystkie toksyny ze zwałów tłuszczu i ból głowy to częsty objaw) postanowiłam stawić czoła obawom i zmajstrowałam takie cudo. W końcu okazja nie byle jaka - urodziny mojego męża... :) Według mnie mogłabym go (tort rzecz jasna, nie małżonka!) w kolejnej wersji dopracować, bo może trochę zbyt słodki, a ciasto nieco mi się zwęgliło bokami (migrenę chciałam przeleżeć i nie usłyszałam budzika, tak to jest niestety, ale obcięłam niechlubne kawałki i w sumie jest OK). Jubilat jednak, córki oraz koleżanki, które poczęstowałam przy okazji (bo się nadarzyła, a tu trzeba rozdać trochę tych kalorii przecież) , wszyscy raczej wykazywali przychylność w ocenach, a nawet zachwyt (tak tak), więc chyba jednak się udał ten tort.
Tak się ostatnio rozpisywałam o diecie, a tutaj tort... Ale bez obaw - cały dzień jadłam warzywa oraz owoce i makaron pełnoziarnisty, a koło 18.00 zjadłam jeden niewielki kawałek tortu (trudno nie zjeść przecież!) i już nic. Nawet lodów ryżowych, które sobie obiecałam wcześniej na dziś. No, tylko kawa bez cukru.
Przepis jest z bloga matki weganki (znajdziecie go tutaj TUTAJ - rozejrzyjcie się tam, ciekawie bardzo) - to chyba jej blog, oraz I cant believe it's vegan (oj, i tu ciekawie bardzo), najbardziej przypadły mi do serca przed rokiem - ta prostota wypowiedzi autorek, łatwe przepisy i zwyczajne, domowe zdjęcia potraw oraz codzienności wegańskiej spowodowały, że odważyłam się założyć i prowadzić swój blog. Później oczywiście pojawiły się inne inspirujące mnie blogi (nie będę tu wszystkich wymieniać, bo zbyt długo - wszystkie one i wiele innych są na pasku po prawej stronie). Początkowo Weganizm Udomowiony to miała być internetowa książka kucharska - chciałam pisać, żeby pamiętać przepisy, żeby łatwiej było wytrwać w weganizmie gotując również dla mięsożerców, bo różnie z tym bywało, niestety. Miało to wyglądać tak -  jeden post to jeden przepis, ale ostatnio skłaniam się ku pisaniu również o sobie, o tym co przeżywam, czasem się pożalę, albo podzielę radością, dorzucę jakieś przemyślenia na ten lub inny temat - taka jakaś wewnętrzna potrzeba - musicie to jakoś przetrwać w moim wykonaniu ;)
Ale, ale - o torcie miało być, a ja tu się wynurzam...





Ciasto:
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • szklanka cukru (opcjonalnie możemy dać mniej lub więcej)
  • 3 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 szklanka wody gazowanej (w oryginale było mleko sojowe, ale jedno z moich dzieci jest na soję uczulone - pisałam nie raz chyba)
  • 3 łyżki soku z cytryny
  • 3 łyżki kakako
  • szczypta soli
  • 2 torebki cukru waniliowego
  • ½ szklanki oleju roślinnego
Wymieszać suche składniki, dodać mokre i zmiksować porządnie. Odstawić na około kwadrans. Piec w temp. 180st. (ja na termoobiegu piekłam) i nie zasypiać w trakcie pieczenia, bo potem trzeba się głowić jak tu ciasto ratować... ;-p
Ciasto wystudzić zupełnie, pokroić na 3 placki  - 2 dolne nasączyć (tu sok jabłkowy z kartonu), posmarować dżemem (u mnie porzeczkowy), na dżem położyć np. pokrojone w plasterki banany (tudzież inne owoce, wiadomo...) i przełożyć bitą śmietaną kokosową.
Bita śmietana kokosowa:
  • 2 puszki mleka kokosowego wcześniej schłodzone w lodówce - w oryginale autorka poleca dobę, mnie wystarczyły 3 godziny, ale oczywiście im więcej tym lepiej - pewnie lepiej by się rozdzieliła biała masa od płynu
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 1 torebkę cukru waniliowego
  • 2 śmietan-fixy, dla utrzymania sztywności śmietany
Stałą część mleka z obu puszek przełożyć do naczynia (uważając aby nie wlać części wodnistej, która jest na dnie), dodać cukier puder i waniliowy i ubijać aż do uzyskania puszystej śmietany, wsypać śmietan-fixy i ubijać jeszcze chwilę. Na koniec odstawić do lodówki.
Gdy ciasto juz wystudzone przełożyć tym co wymieniłam wcześniej. Można ozdobić owocami, jak w oryginale, albo utartą czekoladą, bananami i dżemem, jak u mnie.
Cyferki wycięłam z papieru, położyłam na torcie i obsypałam czekoladą. Oczywiście papier po wszystkim usunęłam ;)
Tort czekał na jubilata w lodówce 



A potem zjedliśmy go popijając kawą i herbatą
Jemy

I jeszcze jedna fotka


M. zażyczył sobie taką piosenkę na blogu, gdyż ma sentyment do wykonawców oraz autorki tekstu


I to tyle na dziś

7 komentarzy:

  1. Pięknie wygląda ten tort :) Swoją drogą wegański tort to nie lada wyzwanie, gratulacje !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, też tak myślałam, ale okazuje się, że najtrudniej jest zacząć - potem już wena niesie... ;)

      Dziękuję :)

      Usuń
  2. a zdarzylo sie Tobie, zeby podczas ubijania masy kokosowej ona sie zwazyla? U mnie sie niestety tak stalo :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy jeszcze nic takiego mi się nie przytrafiło
      nie potrafię pomóc niestety

      Usuń
  3. Zrobiłam tort z przepisu! Wyszedł pyszny. Efekty umieszczam na blogu oraz pozwolam sobie podlinkować powyższy post :), żeby każdy mógł skorzystać z przepisu :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zajrzałam na blog - Twoja wersja tortu wygląda bardzo smakowicie :)
      dzięki za podlinkowanie
      pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ja podejme sie takiego wyzwania dzis mam nadzieje ze bedzie tak samo dobry jak twoj

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...