niedziela, 18 listopada 2012

Przydługi post czyli przegląd tygodnia - wegańskie sukcesy, pasztet mojej Mamy, chińska włoszczyzna, lektury i inne różności.

Wegańskie potrawy robią furorę w kręgu moich znajomych. Ciasto kakaowo-jabłkowe, które zaniosłam do pracy kilka dni temu, bardzo chwalono. Kolejna agitacja ciastem w grudniu na zebraniu działowym... ;-)
W piątek wieczorem zaś wpadły do mnie koleżanki podziwiać nowy nabytek - szafę w przedpokoju (ufff, nareszcie trochę porządku...!). Poczęstowałam je kanapkami z pastami z fasoli i z tofu wędzonego, oraz z pasztetem z pestek słonecznika. I choć muszę przyznać, że nie pierwszy raz oswajam je z daniami wegańskimi, dziewczyny były pod dużym wrażeniem, że to takie dobre i w ogóle.
Tego samego wieczora dotarłam na imprezę urodzinową mojego przyjaciela. (strasznie pracowity wieczór miałam... ;-) Przyniosłam, w ramach prezentu dla sędziwego jubilata, pastę z fasoli i pasztet (pastę z tofu zostawiłam dla siebie i Młodszej) - z żoną jubilata podałyśmy to to na kromkach bułki. No i kolejny sukces! P. (kolejny przyjaciel - zatwardziały mięsożerca) stwierdził nawet, że może nagrać swoją pochwalną wypowiedź na kamerkę, żebym mogła ją umieścić na blogu lub FB. Oszczędziłam mu tego. I Wam też... ;-)
A zatem propaganda działa najlepiej, kiedy można ją przekazać w praktyczny i przyjemny (dla podniebienia) sposób - idea sprzeda się sama prędzej czy później :-)

Poniżej kolacja sprzed chwili - kanapki ze wspomnianą pastą z wędzonego tofu na grzankach ze zwykłego chleba baltonowskiego. Obok książka, którą polecam przeczytać. Na pierwszy rzut oka wydaje się, iż jest to kolejna publikacja na temat kolejnej super diety. Traktuje ona jednak o nieskuteczności wszelkich diet, mądrości Natury, naszych niemądrych nawykach żywieniowych, o tym czym jest żywność naturalna, dlaczego nie powinniśmy spożywać mięsa i nabiału i wielu innych ciekawych sprawach. Całkiem ciekawie napisana. Nabyłam ją jakiś rok temu w Auchan za 29,90zł, a teraz wracam do tych treści.




Pisałam też niedawno, że mój pasztet z pestek słonecznika bardzo zasmakował Rodzicom. Dałam przepis Mamie i dziś przywiozła mi swoją wersję pasztetu - trochę bardziej selerowy i mniej pikantny (ja dodaję dużo pieprzu), ale i tak niezwykle smaczny. A wygląda tak:


 
No jestem z Mamy dumna...! I z Taty, bo to on jest najzagorzalszym koneserem moich eksperymentów kulinarnych i mobilizuje Mamę do podjęcia wyzwania. Jak na parę ludzi w "pewnym wieku" mają całkiem otwarte podejście do spraw dla mnie ważnych... :-)

A tutaj dzisiejszy obiad - włoskie spaghetti po chińsku. Młodsza zjadła z dokładką, a na kolację dojadła to, co zostało na patelni.

Potrzebne będą:

  • kostka tofu naturalnego
  • sos sojowy
  • 1 łyżeczka czosnku granulowanego
  • olej do smażenia
  • 10cm kawałek pora
  • puszka zielonego groszku (może być 1 mała cukinia w plasterkach, tudzież 1 papryka w paseczkach lub cokolwiek Wam wena podpowie...)
  • 2/3 opakowania suchego makaronu spaghetti
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki imbiru (jeśli surowy to kawałek 5cm)
  • szczypta chili
  • jeśli jest, to jakaś azjatycka przyprawa
  • 1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 1/3 szkl chłodnej wody
  • 1-2 łyżeczki octu ryżowego (albo inny naturalny, ryżowy jednak jest najdelikatniejszy)
  • olej sezamowy (koniecznie! nadaje charakterystyczny posmak potrawom o charakterze azjatyckim)
  • sezam
  • posiekany szczypior
  • ew. sól lub więcej sosu sojowego
Tofu pokroić w kostkę, polać sosem sojowym i posypać czosnkiem.
Makaron ugotować wg przepisu i odstawić.
Por pokroić w cieniutkie półplasterki i podsmażyć na patelni. Dodać groszek, a po chwili smażenia również tofu. Smażyć jeszcze chwilę cały czas mieszając.
Mąkę, ocet oraz przyprawy rozmieszać w wodzie i dodać do potrawy na patelni. Smażyć jeszcze max 5 minut kilka razy mieszając.
Potrawę podawać posypaną sezamem i szczypiorem .Skropić już na talerzu olejem sezamowym - lepiej go nie smażyć, gdyż traci swoje wartości odżywcze i wspaniały aromat.
Używam tej marki z racji znośnej ceny i przyzwoitej jakości - nabywam w markecie Real.


Poniżej samowolny rozkwit na parapecie w moim salonie - któż by uwierzył, że to połowa chłodnego listopada... :-)


Ostatnie nowinki prasowe:


...oraz telefon mojej starszej córy po niespodziewanym zetknięciu z posadzką...:


Ojej, kończę już!

No, może jeszcze jakiś mjuzik na dobranoc:



Dobrej nocy zatem :-)


4 komentarze:

  1. musze przejrzec twoj blog od deski do deski, bo ostatnio gloduje. ;> gratuluje nawracania haha ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję najbardziej agitacji ciastem! Nic tak nie przekonuje osób nieprzychylnych wegetarianom i weganom jak dobra wyżerka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się! O ile pasty i pasztet smakują większości, to ciasto odpowiada absolutnie wszystkim ;-)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...