niedziela, 4 listopada 2012

Kulki mocy i lipa

Wróciłam z pracy i co?! I wzięłam się za gotowanie...! Oczywiście nie tylko, bo też pranie, mycie garów, wynoszenie z M. materacy na górę po wizycie koleżanek u Młodszej. Jeszcze wcześniej zakupy, a później znów zakupy, bo wcześniej czegoś zapomniałam kupić... Ufff..! Więc póki co usiadłam do pisania 23.30  słuchając nuty od Ewy (wrzucę na koniec) oraz Pearl Jam rzecz jasna - ostatnio na to mam znów jazdę... A w kubku herbata z lipy - wycisza i pomaga zasnąć po ciężkim dniu


Przygotowałam zaś "meatballs", czyli smażone kulki z czerwonej fasoli z (zaczytywanego ostatnio przeze mnie) bloga I can't believe it's vegan - no genialne po prostu! - aromatyczne, pełne smaku, chrupiące i proste w wykonaniu. No, może trochę smażenia jest, ale to pestka. Nie przepadałam za czerwoną fasolą, po jakieś, jednej czy drugiej porażce kulinarnej, a tu taka niespodzianka... Będę wieczną dłużniczką za ten przepis. Serio!
Oczywiście, jak to ja, zmodyfikowałam go - trochę dlatego, że tak mam, gdyż mnie wena ponosi, trochę zaś, gdyż w szafce z przyprawami nie miałam niektórych polecanych w przepisie.
Potrzebne będą:
  • puszka czerwonej fasoli
  • spora cebula pokrojona drobno
  • 4-5 ząbków czosnku utartych na drobnej tarce ("łezki")
  • olej do smażenia
  • bułka tarta
  • po płaskiej łyżce mąki pszennej i kukurydzianej
  • sól, chili, kminek mielony
  • łyżeczka utłuczonych w moździerzu ziaren kolendry
Fasolę wraz z zalewą podgrzać w rondlu, następnie pognieść tłuczkiem do ziemniaków (mam dwa - taki płasko zakończony, cały z drewna, oraz metalowy, z drutu pogiętego w płaskie fale, z drewnianą rączką - użyłam tego drugiego).
Cebulę zrumienić na oleju, dodać czosnek, a po minucie mieszania dodać przyprawy i sporą szczyptę soli - ja lubię, gdy chili jest wyczuwalne w formie lekkiego pieczenia na języku - wystarczyła prawie płaska łyżeczka na tę dawkę składników. Smażyć jeszcze jakąś minutkę mieszając oczywiście. Połączyć cebulę z pogniecioną fasolą, dodać bułkę (u mnie jakieś 2 łyżki) i mąki. Wymieszać porządnie. Umoczoną w wodzie dłonią formować kulki wielkości orzecha włoskiego (cytuję z pamięci) i smażyć na trochę większej niż zwykle ilości oleju ostrożnie przewracając, żeby się nie rozpadły. I tak oto mamy talerz kulek - w sam raz na jutrzejszy obiad do pracy. No, może nie cała jego zawartość...


Poza tym znów upiekłam ciasto kakaowo-jabłkowe z lukrem - tym razem znów czekoladowym - koleżanka z pracy spróbowała, oceniła pozytywnie, więc reszta ludzi z działu dała do zrozumienia, ze oni też chętnie jutro spróbują. A że podczas, gdy byłam w pracy odwiedzili  nas goście, po tym co upiekłam poprzednio zostały marne resztki - nie obdzielę 4 osób. No to mamy kolejne ciasto...

Na zdjęciu poniżej obok ciasta, Chana Masala z natką i śmietaną słonecznikową - na tę ostatnią wrzucę chyba niebawem przepis. Wtrąbiłam to z bułką ziarnistą z Piotra i Pawła oraz hałdą surówki z sosem francuskim.


A tutaj kolacja sprzed kilkudziesięciu minut - reszta  tego co powyżej z pysznym chlebem z Piotra i Pawła oraz surówką. W tle tytułowe kulki oraz Gazeta.




A tu wspomniana muza podkradziona Ewie z FB - w sam raz na wieczór przy herbatce z lipy i komputerze.


2 komentarze:

  1. Odwiedziłam - ciekawie o ekologicznym sprzątaniu.
    Będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i Kopenhaga... Byłam wiele lat temu i mile wspominam :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...