środa, 19 lutego 2014

Jeden mały, który bardzo wiele może, spacer po Warszawie oraz masa wegańskiego jedzenia

Najpierw sprawy najważniejsze - zwierzęta i działania na rzecz ich praw. Pisałam już o tym na Facebooku, ale nie każdy z Was używa tego medium. Jeśli nie masz możliwości udzielać się czynnie, możesz współdziałać dokonując wpłaty. Praca na rzecz zwierząt wiąże się z wydatkami. Wciąż zastanawiasz się komu podarować 1% swoich dochodów? Zajrzyj na stronę Stowarzyszenia Empatia i zapoznaj się z wydarzeniami i akcjami organizowanymi w całej Polsce - ogrom pracy naprawdę robi wrażenie. 
Empatia to grupa wolontariuszy i wolontariuszek, pasjonatek i pasjonatów, którzy działają na rzecz praw zwierząt w tzw. czasie wolnym, po pracy, po studiach (więcej tutaj). Znane są Ci pewnie organizowane w wielu miastach Polski uliczne akcje z portretami zwierząt, zaglądasz na Weganizm. Spróbujesz?, bierzesz udział, lub tylko kibicujesz Tygodniowi Weganizmu albo zimowej akcji Dzień Ryby. Przekazując 1% Empatii wspierasz działania mające na celu promocję praw zwierząt, edukację społeczeństwa, uświadamianie o realnej sytuacji zwierząt i destrukcyjnego wpływu ludzi na ich życie oraz upowszechnianie odżywiania opartego wyłącznie na produktach roślinnych. Jeden, mały procent od wielu osób może sprawić wiele dobrego...

TU możesz polubić profil Empatii na Facebooku




W sprawie praw zwierząt jeszcze jedno, o czym też pisałam na FB - w zeszłą niedzielę jadąc do pracy usłyszałam w TOK FM kilka minut audycji Doroty Sumińskiej, podczas której w kilku prostych słowach podsumowała ona sytuację zwierząt udomowionych oraz istotę walki o prawa zwierząt w ogóle, w kontekście afery jaką wywołały media prawicowe wokół animal studies.

W domu pozwoliłam sobie spisać najistotniejszy fragment tej jakże trafnej wypowiedzi Sumińskiej: "...tak zwane równouprawnienie zwierząt (nie polega na tym), że mamy brać ślub z kozą czy krową, nie na tym, że w Sejmie ma zasiąść paw czy indyk, tylko na tym, żeby zwierzęta, tak samo jak ludzie, miały prawo do szczęścia. A ich szczęście nie polega na tym, żeby siedzieć w Sejmie czy gdziekolwiek indziej, bo to nie jest ich świat i nikt zwierząt nie zaprasza do naszego świata. Tak samo jak my nie powinniśmy wtargnąć tak brutalnie w świat, który one tworzą. Tymczasem myśmy już dawno wtargnęli. I co myśmy uczynili - chełpimy się, że mamy cudowne rasy psów, kotów i koni. A co wynikło z udomowienia...? Z udomowienia wynikło to, że mamy pełne schroniska, bo udomowiliśmy wilka, że mamy koty, które przepędzamy z piwnic, bo udomowiliśmy żbika, że mamy nieszczęsną świnię, dręczoną i mordowaną, bo udomowiliśmy dzika, udomowiliśmy kura bankiwa i mamy maszynkę do znoszenia jajek, nieszczęsną, wyskubaną z piór. Konsekwencje naszego działania względem zwierząt są straszne. I oburzają się te kręgi, które widza w ruchu na rzecz zwierząt jakieś zagrożenie, bo ktoś używa określenia Holokaust Zwierząt.To jest bardzo prawdziwe określenie, bo to co myśmy im zgotowali, jest porównywalne...nawet stokroć gorsze, bo to są miliardy istot dręczonych perfidnie tylko dla zaspokojenia czyjegoś widzimisie smaku i przyzwyczajenia. I walczyć o nie trzeba, bo to też są stworzenia Boże, mili państwo. I nie zostały stworzone po to, żeby je dręczyć. Żebyśmy my, którzy używamy tak pięknych słów jak "miłość", jak "humanitaryzm", jak "człowiek to brzmi dumnie"... Niech będą tego jakiekolwiek konsekwencje. Z czego mamy być dumni?! Z własnej głupoty?! Okrucieństwa?!"

Więcej usłyszycie w archiwum audycji z 16.02.2014 - TUTAJ 

Dodam, że Empatia wystosowała list otwarty (TUTAJ) w obronie animal studies, który wciąż podpisują nowi naukowcy i ludzie kultury. Wkrótce pojawi się publicznie lista nazwisk.



W związku z  powyższym oraz faktem, iż jest to blog kulinarny jednak, przejdźmy do tego, co jest fundamentem jego istnienia, czyli promocji odżywiania opartego wyłącznie na produktach roślinnych. (Mam nadzieję, że to co wrzucam na blog można uznać za promocję, co...??)
Ostatnio, z powodu powrotu do pracy, która pod względem czasowym jest dosyć wymagająca, zwolniłam tempo i kolejne posty na blogu pojawiają się rzadziej. Są za to obszerniejsze, gdyż, mimo iż nie piszę często, to jednak nie próżnuję - nadal wyżywam się kulinarnie przy garach oraz artystycznie (tiaaa... ;p) przy robieniu fotek. Efektem jest masa zaległych zdjęć i przepisów. O jednym z nich przypomina mi moja sympatyczna koleżanka forumowa, autorka bloga 'hantelki, muffinki i włochate pająki.' - zajrzyjcie tam koniecznie! A chodzi o przepis na stare, dobre meatbalsy z czerwonej fasoli, które Aga ochrzciła, jakże trafnie przecież ,'beanballs'. Przepis znajdziecie tutaj.
Poniżej beanballs, czyli kulki mocy, przygotowane do transportu w plecaku.


tak się prezentują w pracy z dodatkami ze stołówki zakładowej (na końcu talerza makaron)

A tak smażyłam je na nowiuśkiej patelni ceramicznej, którą dostałam w prezencie z okazji ostatnich okazji.
Obok, na równie nowiuteńkiej patelni a la wok bulgocze sos pieczarkowy z kokosową nutą: zrumienić pokrojoną cebulę, dodać pokrojone pieczarki, smażyć chwilę mieszając, dokapnąć wrzątku i dusić z solą, pieprzem (sporo!), liściem laurowym i ziarenkiem ziela angielskiego tak z 10 minut może. Na koniec dodać mleko koko z odrobiną mąki ziemniaczanej. Zagotować i wyłączyć.

Na wspomnianym blogu znalazłam też ten clip - wart posłuchania i obejrzenia... Na YT, na kanale wykonawcy jest więcej tego typu kawałków. Może kogoś z Was zainteresuje.




Wczorajsza chińszczyzna DIY


Śniadaniowa kapusta zasmażana (TU) z sosem pieczarkowym (tym od kulek mocy) 


Wieczorne smażone ziemniaki (tak tylko z solą i odrobiną czosnku granulowanego - na tej nowej patelni to prawie bez tłuszczu się smaży. czad!) z kapustą zasmażaną (żegnaj wymarzona, szczupła sylwetko na lato 2014...!)

Kuchnia fusion - dzisiejsze śniadanie - tosty z kiszona kapustą i pomidorem (TU były) posypane wegańskim parmezanem (fajnie się rozpuszcza i rumieni w piekarniku...) + gaucamole oraz oliwki

Objadałam się nieprzytomnie...


Zorganizowałyśmy wczoraj z młodszą  córką wypad do Warszawy - gdy już pozałatwiałyśmy wszystkie ważne sprawy poszłyśmy na obiad w Loving Hut na Waryńskiego 3 - poniżej moja porcja Be-Veg Delight (pierwszy raz w życiu próbowałam seitan - w tej knajpie jest pysznie przyrządzony!)

A tu Majki zastaw Royal Wrap - też z seitanem i też wyśmienity. 

I mimo, że knajpa z zewnątrz prezentuje się hmmm... mało ciekawie - w pierwszej chwili miałam wrażenie, ze to sklep mięsny (serio!), albo piekarnia jakaś... mimo że w środku też - kafelki oraz sztuczne kwiaty...

...i mimo iż widok z okna mocno średniawy...

...to jednak dobre żarcie obroni się wszędzie. Polecam więc tę knajpę, gdyż interesujący smak potraw, porządne porcje (Majki wrapa ja dokończyłam, na żaden deser nie miałyśmy już miejsca...), przyjazne ceny (za oba dania zapłaciłyśmy w sumie 30 zł) oraz bardzo wygodna lokalizacja (tuż obok stacji metra Politechnika) sprawiają, że jednak warto tam zaglądać. Warto też zaciągnąć tam mięsożernych znajomych, gdyż dania z seitanu do złudzenia przypominają te mięsne. Może więc ktoś, komu ciężko byłoby zrezygnować z jedzenia mięsnych potraw, a jednak leży mu na sercu los zwierząt uzna, że teraz to właściwie nie ma już wymówek przed przejściem na weg(etari)anizm... ;)

Potem był spacer po Starówce  


Robiłam mnóstwo fotek - cieszcie się, że nie wszystko tu wrzuciłam.



 Naprawde, jesteście szczęściarzami, że nie wszystko tu wrzuciłam...


Pstrykałam i pstrykałam 

Sobie też pstryknęłam...




Widokówka z Warszawy


Widokówka z COMY

6 komentarzy:

  1. O kurka, ależ bym wciągnęła takie beanballsy! Jem akurat jaglankę na słodko, więc ochota na takie ostro-słono-smażone rzeczy tym większa! Koniecznie muszę wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Tym bardziej, że są ekspresowe w wykonaniu. Sos robiłam w międzyczasie. Dosłownie pół godziny i gotowe.

      Usuń
  2. dzięki kochana za przepis na beanballs i reklamę mojego pamiętniczka! ;) ten teledysk ja znam z kolei z forum- tylko nie pamiętam kto go wrzucił.. ale Wam się trafiła piękna pogoda na spacer! Przepis na sos pieczarkokosowy już zapisuję- koniecznie wypróbuję jak tylko zrobię nową porcję mlekoko ;) czyli w weekend! ścisk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. możesz też użyć każdego innego mleka lub śmietany, np. przetwory ze słonecznika
      choć wiadomo - kokosowe mleko nadaje ten charakterystyczny aromacik...
      ja miałam z wyprzedazy w Piotrze i Pawle - 1 litr/2,99zł (bo koniec terminu przydatności bliski)
      kupiłam 2 litry, to sobie teraz szaleję kulinarnie ;)

      Usuń
  3. PS! ja chciałam oddać mój 1% na schronisko dla zwierzaków po-hodowlanych, ale nie wiem nawet czy takowe u nas funkcjonuje.. jak do kwietnia nie namierzę,to oddaję na Empatię- postanowiłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. liczę, że los będzie łaskawy dla Empatii jednak ;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...