niedziela, 28 lipca 2013

Zupa czereśniowa w sam raz na upalne lato

Trochę mi się zeszło z tą przerwą od pisania. W zasadzie było to kompletne oderwanie się od internetu - nie pisałam bloga, ale też prywatnie zniknęłam z Facebooka i zaprzyjaźnionego forum. Na każdy przesyt najlepszy jest post. ;)

Wracam z zupą czereśniową. Nigdy nie lubiłam zup owocowych. Mama ich nie gotowała (widocznie też nie przepadała za nimi), a w szkolnej stołówce przypominały raczej cienki, letni kompocik z rozgotowanymi kluskami. Jadałam więc w takich dniach tylko drugie danie zapijając "zupą owocową" nalaną ukradkiem do kubka, gdyż panie stołówkowe pilnowały, żeby jednak zjeść to "coś" w formie, którą sobie założyły na dany dzień. W końcu plan musiał być wykonany, prawda... No mówię Wam, było traumatycznie.

Tym razem mieliśmy nadmiar czereśni  i M. zaproponował taką zupę właśnie. Hmmm... Uznałam, że trzeba to potraktować jako wyzwanie. Nie może to być zupa byle jaka. Musi to być zupa aromatyczna, kwaskowa, orzeźwiająca, w sam raz do jedzenia na zimno i na gorąco. No i musi przypominać zupę właśnie, a nie jakiś okropny, anemiczny kompocik.
Wyszło tak:



...a smakowało jeszcze lepiej - wtrząchnęłam na gorąco cały talerz plus repetę.

Posiłkowałam się przepisem z TEGO bloga , ale oczywiście musiałam go dostosować do swoich możliwości.
A możliwości były takie:

  • wydrylowane czereśnie - tak ze 2,5 -3 litry
  • 2 garście wiśni - także wydrylowanych
  • płaska łyżeczka kardamonu
  • płaska łyżeczka cynamonu
  • łyżeczka cukru waniliowego
  • cukier - według uznania
  • kisiel żurawinowy 
  • sok z 3 pomarańczy 
  • mleko koko 
Z tym drylowaniem jest najwięcej roboty, gdyż dostępne na rynku drylownice zostawiają przynajmniej 50% pestek w owocach, trzeba zatem każdą sztukę sprawdzić. No, troszkę to trwało... Ale jak już się przez to przebrnie reszta jest łatwizną.
Wrzucamy zatem pozbawione pestek owoce do 5-litrowego gara, zalewamy wodą tak, żeby była ok. 5 cm nad owocami. Dodajemy cukier oraz przyprawy i gotujemy jakieś 20 minut (od momentu zawrzenia) na wolnym ogniu. Gdy uznamy, że czereśnie wystarczająco się rozgotowały (każdy niech gotuje według własnego uznania - są dosyć twarde w porównaniu z wiśniami, ale ja lubię gdy nie rozpaćkają się w zupie), dolewamy rozmieszany w wodzie kisiel, a po ponownym zagotowaniu już tylko sok z pomarańczy.
Można jeszcze tylko wyregulować cukrem ewentualną nadmierną kwasowość zupy i już można podawać. Najlepiej z makaronem - malutkimi muszelkami, i kilkoma łyżkami mleka kokosowego dodanego już na talerzu.
Pyszna na gorąco i na zimno, kiedy to dodatkowo orzeźwia.
I powiem Wam, że chyba od teraz polubię zupy owocowe ;)


5 komentarzy:

  1. W dzieciństwie zajadałam się zupą owocową z truskawek i z jagód. Jagodowa jest cudowna, zjadłabym ją i teraz. :) Czereśniowej nigdy nie jadłam, więc nawet ciężko mi wyobrazić sobie jej smak, ale pewnie jest pyszna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiałam się, że z czereśni będzie mdła, ale wyszła naprawdę bardzo dobra

      Usuń
  2. Takiej zupy jeszcze nigdy nie robiłam, ale tak jak piszesz musi być idealna na upalne dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, fajnie orzeźwia
      właśnie przed chwilą zjadłam na zimno... ;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...