Podobne wrażenie maleńkości mam patrząc nocą w niebo, ale tak że aż krystalicznie czyste i rozgwieżdżone, że widać światła gwiazd i planet tych najmocniej świecących, ale i tych, które wydają się wisieć w drugim, trzecim, czwartym i entym planie. Kosmos wydaje się być wtedy taki przeogromny, niezmierzony i niemożliwy do ogarnięcia ludzkimi, i wtedy wszystkie te głupoty, którymi się parę chwil wcześniej przejmowałam wydają się być kompletnie nieistotne. Mówię Wam, warto niekiedy popatrzeć w niebo... ;)
Na przykład w zeszłą środę popatrzyłam jadąc autem na zebranie w gimnazjum mojej młodszej latorośli. Na Krakowskiej w stronę Warszawy, mimo godziny popołudniowej, był korek, choć o tej porze powinien być korek w przeciwnym kierunku. Zawsze tak jest po gwałtownych ulewach. Zupełnie jakby kierowcy nagle umówili się i wszyscy naraz zapomnieli jak się jeździ. W każdym razie żeby zdążyć do szkoły musiałam pojechać inną drogą, przez pola. I bardzo dobrze, bo burza właśnie przesuwała się na północ i od zachodu wyszło ostre słońce. No i sami wiecie co było dalej, prawda? :)
W końcu aż wysiadłam z auta w ten deszcz, żeby zrobić kilka fotek. Nie widać na zdjęciach, ale tęcze były dwie, z tym że druga słabiej widoczna, czego aparat prawie nie uchwycił (mówiłam, że muszę zainwestować w sprzęt ?)Tęcza była tak rozległa, że nie zmieściła mi się cała w kadrze.
Fajnie, co? :)
Ale o jedzeniu teraz:
Miesza mi się już kolejność po kilku dniach milczenia - tu naleśniki z wegedzieciaka z farszem szpinakowym takim jak w spring rollsach sprzed kilku dni + oczywiście pokrojone pomidory suszone z zalewy do farszu. Moja modyfikacja - do ciasta dodałam 2 łyżki oleju - wiadomo dlaczego. Wykonałam je ze zmielonych płatków owsianych, gdyż nie miałam pszennej pełnoziarnistej mąki, a chodziło mi przecież o błonnik i inne zdrowe sprawy. Zbiegały się jednak podczas odgrzewania na patelni jak nigdy dotąd, dlatego gdy już skończę dietę chętnie dodam trochę pszennej mąki - wydaje mi się, że to może nieco poprawić parametry. Tak czy siak danie polecam, a już szczególnie farsz - wyjadłam bezkarnie resztę z patelni na zimno ;)
Sos na wierzchu to hummus rozcieńczony sokiem z cytryny, sosem sojowym z dodatkiem przyprawy do sałatek, czosnku granulowanego i natki |
Tego słucham
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz