Niby urlop, ale w trakcie Tygodnia Weganizmu (zobaczcie zupełnie nową stronę TW - jak Wam się podoba? Mi bardzo.) codziennie dzieją się niezwykle ciekawe wydarzenia na mieście. A ja, oprócz tego, że mogę wziąć w nich udział i, jak każdy z Was posłuchać, obejrzeć i spróbować wszystkiego, pomagam też w ich organizowaniu.
W związku z tym wszystkim zupełnie nie miałam czasu zrobić posta rocznicowego. Tak, tak, w niedzielę upłynęła druga rocznica założenia bloga. Nie sądziłam, że tyle wytrwam. W tym czasie liczba fanów na Facebooku przekroczyła 1,5 tysiąca, a ilość odsłon bloga kilka tygodni temu osiągnęła 100 tysięcy. Nie żebym się chwaliła. W zasadzie nie wiem jak to się stało. Ja po prostu gotuję, robię fotki i wrzucam to wszystko tutaj. Mam jednak nadzieję, że dzięki temu co tu robię przynajmniej kilkoro z Was zainteresowało się wegańskim jedzeniem jako alternatywą dla tradycyjnego sposobu odżywiania, opartego na mięsie zwierząt, mleku i jajach. Może choć jedna osoba... Każda tego typu decyzja jest niezwykle cenna. W imieniu zwierząt dziękuję :)No dobrze, ale rocznica... Na tę okazję zrobiłam szarlotkę, której dopilnowanie w piecu zostawiłam Rodzince, gdyż wybiegałam własnie z domu na niedzielne wykłady „Suplementy w diecie wegańskiego sportowca i kanapowca” oraz spotkanie z dietetykiem (przyszły tłumy ludzi!). Jak widać moi najbliżsi poradzili sobie doskonale - ciasto upiekło się akurat. Smakowało. Choć Emi mówi, ze trochę zbyt wytrawne. Nie wiem. Nie zauważyłam.
Zostawili mi trochę.
W niedzielę pożywne śniadanie - fasolka w sosie pomidorowym (fasola z puszki, przecier pomidorowy, kumin, sól, pieprz, szczypta cukru, nieco mleka) z tostami, oraz grzanka z dżemem i kawa z mlekiem. Roślinnym rzecz jasna.
Przed wyjściem na niedzielny wykład równie pożywny obiad - poranna fasolka posypana zrumienioną cebulką i szczypiorem, gniecione ziemniaki z rumianą cebulką i surówka z kapusty kiszonej, jabłka, cebuli z dodatkiem oleju, pieprzu i szczypty cukru.
Po wykładach integracja we W Gruncie Rzeczy - tu mój burger azjatycki z dodatkami. Taki mam smak, że musiałam dosolić wszystko. Ale w sumie było znośnie. Część moich towarzyszy zamówiła to co ja...
...albo spring rollsy z dodatkami...
...lub zupę z soczewicy (oraz pierogi 'ruskie' i z kaszą gryczaną, których nie uwieczniłam niestety).
Poniżej wczorajsze śniadanie - kolejne rocznicowe danie - hummus, którego produkcję opanowałam już do perfekcji. Wychodzi genialnie smaczny i odpowiednio pikantny. Wykonanie go zajmuje mi coraz mniej czasu - nie licząc moczenia (z sodą) i gotowania ciecierzycy (bez sody) - można przecież użyć tę z puszki. Wraz ze zrumienieniem sezamu i zmiksowaniem go (zamiast kupowania drogiej tahiny) zajęło mi to może kwadrans. A może nawet nie. Wspominam o tym szczególnie z myślą o tych z Was, którzy boją się spróbować wykonać tę pyszną pastę z obawy przed wyimaginowanymi, niebosiężnymi trudnościami - tu szczególnie pozdrawiam pewną moją znajomą, czytelniczkę tego bloga, którą wczoraj późnym wieczorem spotkałam wracając z kolejnego wydarzenia TW, i która wciąż zbiera się w sobie żeby wykonać hummus. Odwagi pani Magdo! To nic wielkiego, trzeba tylko połączyć wszystkie składniki w jednym naczyniu i porządnie zmiksować :)
Hummus:
-1,5 szklanka ugotowanej ciecierzycy (ostatecznie może być z puszki)
- 1/2 szklanki sezamu zrumienionego na suchej patelni
-1/3 szklanki zimnej wody
-2 łyżki oliwy z oliwek
-sok z połowy cytryny
-3 ząbki czosnku
-sól
-do podania: dobra oliwa, posiekania pietruszka, słodka lub ostra papryka
Ugotowaną i odcedzoną ciecierzycę (moczyłam z łyżeczką sody, gotowałam w samej wodzie) zmiksować dodając zmiksowany na gładko sezam, sól, sok z cytryny i czosnek na bardzo, bardzo gładką masę.
Następnie, cały czas miksując, dolewać wodę. Na koniec dolać oliwę.
Sałatka: sałata lodowa, por, papryka, prażony na suchej patelni słonecznik
Sos: musztarda, oliwa, sok z jabłek, sok z cytryny, czosnek granulowany, sól, stewia w proszku - zmiksować 'żyrafą'
Sos warzywny:
-spora cebula
-3 zęby czosnku
-4 spore pieczarki
-1/2 młodej cukinii ze skórką
-puszka krojonych pomidorów
-3-4 łyżki ugotowanej zielonej soczewicy
-sól/przyprawa warzywna
-oregano
-1 łyżeczka musztardy
Warzywa pokroić. Zrumienić cebulę, dodać czosnek, a po minucie pieczarki i cukinię. Smażyć kilka minut mieszając. Dodać pomidory, musztardę i przyprawy. Dusić około 10 minut.
Wczoraj w ramach Tygodnia Weganizmu w Państwomiasto odbył się wywiad na żywo z Andrew Westollem, kanadyjskim pisarzem i prymatologiem, autorem książki „Szympansy z azylu Fauna” oraz prezentacja Katarzyny Biernackiej z Empatii "Zwierzęta w kulturze – miłość, przyjaźń, inspiracja, obecność, niewidzialność".
Słaba focia, wiem - ciemno było.
Wieczorem poszliśmy do Krowarzywa - kultowej burgerowni wegańskiej. Była to moja dawno (baaaaardzo dawno!) wyczekiwana wizyta w tym miejscu. W pierwszym planie mój Cieciorex w bułce pełnoziarnistej z sosem polskim. Powiem jedno - burger był DO-SKO-NA-ŁY! W życiu nie jadłam czegoś tak pysznego. I nigdy nie udało mi się wykonać burgera tak idealnie dosmakowanego. Mam kolejny cel w życiu - powtórzyć ten smak w swojej kuchni.
Burger schował się, ale co nieco widać.
Aha, wiecie oczywiście, że większość wegańskich knajp (i niektóre niewegańskie) udzielają zniżki z okazji Tygodnia Weganizmu? czasem trzeba podać jakieś tajemnicze hasło, innym razem wystarczy powiedzieć, że przyszło się z okazji TW. Tak jak w Krowarzywa właśnie.
Miejsce: Nowy Świat 72, sala 144 im. Adama Mickiewicza, 1 piętro
Wstęp wolny.
Na koniec Warszawa moim okiem - niekiedy przymrużonym ;)
wieża radości, wieża samotności |
W starym kinie |
jaśnie oświecony |
pozytywnie zakręcony człowiek :) |
widokówka |
Muzyka w radio w nadmiarze. Wrzucam jednak, bo chłopak ma wielki talent i cudowny głos - przyjemnie się słucha.
O rety ale wszystko wygląda pysznie :) Uwielbiam hummus, podobają mi się te weganburgery, sama ostatnio robiłam ale wegetariańskie :)
OdpowiedzUsuńBo i pyszne było ;)
UsuńBurgery na talerzu takie sobie, ale te z Krowarzywa, w bułce, śnią mi się po nocach.
Bardzo ciekawy wpis - dużo się w nim dzieje :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńdużo się dzieje z braku czasu na pisanie - kiedyś pisałam codziennie, najrzadziej co drugi-trzeci dzień.
teraz w jednym poście musiałam skumulować wiele informacji z kilku dni, a i tak coś mi tam zalega w odmętach komputera ;)