Ale do rzeczy - dziś u nas na obiad była zupa pomidorowa.
z kleksem śmietany ze słonecznika |
a tu kleks rozmieszany już - czyż nie wygląda jak śmietana za dawnych lat...? ;) |
rodzinka przy obiedzie |
Przygotowując bulion jako podstawę pomidorowej sugerowałam się dzisiejszym przepisem I can't believe it's vegan - jakoś do tej pory ze swoich bezmięsnych bulionów nie byłam zbyt zadowolona. Dzisiejszy się udał - zupa wyszła bardzo smaczna. Postanowiłam jednak nie dodawać tylu przypraw ziołowych - jakoś chciało mi się takiej zupy, jak kiedyś w domu - tylko z solą i pieprzem. No i ze śmietaną, rzecz jasna. U mnie gęsta wersja śmietany ze słonecznika.
W moim wykonaniu potrzebne będą:
- 3 marchewki pokrojone w grube słupki
- spory kawałek selera
- kawałek pietruszki
- 20 cm kawałek pora (zielona część, najrzadziej wykorzystywana)
- 1 łyżeczka czosnku granulowanego
- sól&pieprz
- szczypta cynamonu (zawsze dodaję do potraw z pomidorów)
- 3-4 ziarna ziela angielskiego
- puszka krojonych pomidorów
- 1 pełna łyżka koncentratu pomidorowego
- 1 cebula drobno pokrojona i zrumieniona na oleju
- sos sojowy (opcjonalnie)
- ew. śmietana roślinna, natka pietruszki
Pierwszych 8 składników gotować w ok. 2 litrach wody przez ok. 40 minut. Następnie wyjąć seler, pietruszkę, por i ziele angielskie, dodać za to zrumienioną cebulę wraz z olejem, pomidory i przecier i gotować jeszcze ok. 15-20 minut. Po wyłączeniu płomienia wlać sos sojowy do smaku, a na talerzu jeszcze śmietanę ze słonecznika (nie odcedzam jej) i natkę.
***
W najbliższych dniach możliwe że curry będzie na moim stole gościło dość często. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie danie ugotuję w Potyczkach Kulinarnych (w ramach Tygodnia Weganizmu) w Vege MIASTO 19 kwietnia. Prawdę mówiąc jeszcze nie zdecydowałam co będę gotować. Chcę ograniczyć odcedzanie, miksowanie i tym podobne rozpraszające czynności - i tak będę pewnie nieco zestresowana i rozproszona, nie chcę sobie dokładać niepotrzebnych działań, a nie wiem do końca jakie na miejscu będą warunki - to mój pierwszy konkurs tego rodzaju. W ogóle sama się sobie dziwię, że zdecydowałam się na udział w takim wydarzeniu. Każda bezpośrednia rywalizacja zamiast mnie motywować sprawia, że jestem raczej wycofana i najchętniej poddałabym się bez walki. Rywalizacja jest bez sensu. Tym razem wiem (a raczej tak mnie poinformowano i bardzo bardzo w to wierzę), że atmosfera będzie raczej kameralna, towarzystwo sympatyczne, a w całych tych Potyczkach tak na prawdę chodzi o dobrą zabawę i (przede wszystkim!) promocję weganizmu, a to jest przecież priorytet. Przynajmniej dla mnie...
Poza tym zastanawiam się jak wytrzyma cały ten konkurs moja noga - wprawdzie jestem już w okresie rekonwalescencji, ale nadal poruszam się o jednej kuli i nie mogę stać zbyt długo. Ale to dopiero za dwa tygodnie, może będzie lepiej.
Poza tym zastanawiam się jak wytrzyma cały ten konkurs moja noga - wprawdzie jestem już w okresie rekonwalescencji, ale nadal poruszam się o jednej kuli i nie mogę stać zbyt długo. Ale to dopiero za dwa tygodnie, może będzie lepiej.
Curry należy niestety do tych dań, które najlepsze są gdy sobie odpoczną, a smaki przegryzą się.
M. zajada właśnie swoją porcję na kolację.
Potrzebne będą:
- 1 łyżeczka ziaren gorczycy
- 1/2 łyżeczki ziaren kolendry rozgnieciony w moździerzu
- 1 płaska łyżeczka cynamonu
- 4 łyżeczki proszku curry (tym razem użyłam firmy Prymat)
- 5 cm utartego drobno korzenia imbiru
- olej do smażenia
- 2 cebule pokrojone w piórka
- 4 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
- 25 dkg pokrojonych pieczarek (użyłam malutkich pokrojonych na ćwiartki)
- 1,5 niewielkiej cukinii pokrojonych w ćwierć plasterki
- 1 papryczka pepperoni pokrojona w plasterki (można użyć zwykłej, czerwonej)
- 1 nieduża marchewka pokrojona w ćwierć plasterki
- 1 puszka mleka kokosowego
- 3-4 łyżki ugotowanej zielonej soczewicy
- 1-2 łyżki kukurydzy z puszki (można pominąć - akurat miałam tyle w lodówce)
- 1 płaska łyżeczka chili
- sól&pieprz
- ew. sok z połowy cytryny (lub limonki - dodawać ostrożnie, żeby nie przekwasić - można pominąć)
- ew. natka pietruszki do posypania
Przyprawy (pierwszych 5 pozycji) podsmażyć chwilę na oleju, żeby puściły aromat, dodać cebulę i smażyć mieszając. Gdy cebula zmięknie dodać pieczarki i paprykę, a po chwili marchewkę i cukinię. Posolić i dusić chwilę mieszając. Wlać mleko koko (moje się rozwarstwiło - dodałam i płyn, i gęstą, białą masę), chili i dusić ok. kwadransa, albo do odparowania nadmiaru płynu, jeśli sosu jest zbyt wiele - powinno to przypominać zbyt gęstą zupę. Na koniec dodać soczewicę i kukurydzę - podgrzewać już tylko z 5 minut. Podawać najlepiej z ryżem basmati posypane natką.
***
Na cieciorkę ze szpinakiem miałam ochotę od kilku tygodni, czyli od czasu, gdy (tak mi się wydaje) ktoś wymienił to danie na forum Empatii w dziale kulinarnym, jako część obiadu, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie - albo jakieś braki w moim asortymencie, albo nadmiar prac kulinarnych (Wielkanoc!), albo jakieś zniechęcenie przednówkowe - wiadomo jak pozytywnie nastraja do czegokolwiek tegoroczna wiosna...
Ale w końcu udało się:
Potrzebne będą:
- 3 średnie pokrojone drobno cebule
- 3-4 ząbki czosnku w plasterki
- ok.8 pokrojonych plasterków suszonych pomidorów z zalewy
- 1 paczka mrożonego szpinaku (wspominałam, że najbardziej lubię Tesco, ale Iglotex też jest OK)
- sól&pieprz
- puszka ciecierzycy (albo własna, ugotowana)
- 2 łyżki zmiksowanego z wrzątkiem słonecznika - tu jako śmietana
- 2 łyżki soku z cytryny (dodać najpierw jedną i sprawdzić smak!)
Cebulę zeszklić na oleju, aż zacznie się rumienić. Dodać czosnek, a po minucie smażenia pomidory, szpinak, sól i pieprz. Dusić pod przykryciem ok. kwadransa mieszając co jakiś czas. Wrzucić odsączoną ciecierzycę i podgrzewać jeszcze ok. 5 minut. Na koniec dodać śmietanę i (ewentualnie!) sok z cytryny.
Można podawać z pełnoziarnistym makaronem. Ja dodatkowo miałam kalafior "z piaseczkiem" oraz pomidory z solą, pieprzem i oliwkami.
Można podawać z pełnoziarnistym makaronem. Ja dodatkowo miałam kalafior "z piaseczkiem" oraz pomidory z solą, pieprzem i oliwkami.
Ale i tak najbardziej smakowało mi to danie samo, bez jakichkolwiek dodatków - takie miałam dziś śniadanie:
***
Poniżej również moje śniadanie - dojadałam kilka dni temu wielkanocny hummus z paluchami pieczonymi przez M. z pełnoziarnistej mąki żytniej z młyna pod Ciechanowcem (wujek jechał w tamte strony i przywiózł przy okazji) - wyjątkowy smak! Takiej mąki nie dostaniecie w markecie. Wypieki z niej są wyjątkowo smaczne i niemal słodkie naturalną słodyczą. Nie da się takiej bułki połknąć jednym kłapnięciem - grube mielenie ziaren wymusza przeżuwanie, a to, jak wiadomo, sprzyja trawieniu.
No i 5 kilogramowy worek kosztuje tylko 10 zł.
A tu z tej samej mąki bułki, które rozlały się zamiast trzymać kształt. Powstały całkiem smaczne placki - w sam raz do żurku dojadanego po świętach. Mam nadzieję, że zdjęcia oddają gruboziarnistość wypieków.
***
No i jeszcze pierwsza rocznica bloga Weganizm Udomowiony. Rok temu, 6 kwietnia 2012 roku postanowiłam wrzucać swoje przepisy do sieci - trochę dlatego, żeby pamiętać co gotowałam (rzadko powtarzam te same potrawy, taki feler mam), trochę dlatego zaś, że uzależnienie od mięsa niekiedy wygrywało, a ja nie chciałam żyć w wiecznym poczuciu winy - w końcu w coś wierzę i nie mogę funkcjonować tak, jakby to nie istniało
Przez ten rok umieściłam 134 posty, blog miał ok 36.500 odsłon (nie zapisałam wczoraj dokładnie), a na Facebooku polubiło go 640 fanów - nie powiem, łechce to moje ego, ale najważniejsze w tym wszystkim jest przecież to, żeby uświadomić jak największą rzeszę społeczeństwa o zaletach weganizmu no i żeby zwierzakom żyło się lepiej. Prawda?
Przez ten rok umieściłam 134 posty, blog miał ok 36.500 odsłon (nie zapisałam wczoraj dokładnie), a na Facebooku polubiło go 640 fanów - nie powiem, łechce to moje ego, ale najważniejsze w tym wszystkim jest przecież to, żeby uświadomić jak największą rzeszę społeczeństwa o zaletach weganizmu no i żeby zwierzakom żyło się lepiej. Prawda?
***
A na koniec wspomniany kawałek U2 - ten zespół to jeden z moich dawnych bzików - wyłącznie (wyłącznie!) tej grupy słuchałam przez...chyba 3 czy 4 lata, kilkanaście lat temu.
Gratuliję Ci z serca rocznicy Twojego pięknego bloga
OdpowiedzUsuńi życzę powodzenia w Potyczkach!!!
Pięknie jest u Ciebie....
pozdrawiam
Dziękuję Krystyno :)
UsuńPowodzenie się przyda - nie tyle chodzi mi o wygraną, ile o to, żeby danie wyszło przyzwoicie i smakowało gościom. ;)
Kocham U2!!!! <3
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy! :)