No po prostu skarb!
Skarb bardzo łatwo się przygotowuje, a spożywać go można jak zwykłą kaszę - sam, lub z dodatkami, albo wszystko to wymieszać, dodać jakieś zdrowe, kleiste, co połączy ze sobą ziarenka, uformować kotlety i upiec je, lub usmażyć.
Ja usmażyłam, bo już by chyba było zbyt zdrowo...
Kotleciki z quinoa:
-1 szkl ziaren quinoa*
-2 szkl wody
-5-6 suszonych pomidorów z zalewy (pokroić drobno)
-5-6 kulek mrożonego szpinaku (rozmrozić)
-1 nieduża, czerwona cebula (pokroić drobno)
-1 ząb czosnku (utarty na drobnej tarce)
-ok 1/3 szkl świeżo zmielonego siemienia lnianego (zmieliłam mniej więcej 2 łyżki ziaren)
-sól&pieprz do smaku
-mąka kukurydziana do panierowania (ewentualnie)
*Nie załamuj rąk jeśli nie masz quinoa - możesz użyć np. kaszy jaglanej ;)
Kaszę przepłukać na sitku, przełożyć do garnka, zalać wodą, zagotować i gotować, aż płyn zniknie znad powierzchni ziaren. Przykryć i odstawić do wystudzenia - w tym czasie reszta wody wchłonie się w ziarna.
Potem już tylko wymieszać z kaszą wszystkie składniki bardzo dokładnie, lepić kotleciki, obtaczać w panierce i smażyć na złoto.
Kotleciki mają dosyć delikatną, wilgotną konsystencję, aż się zastanawiam, czy ich następnym razem jednak nie upiec, bo może nie będą aż takie suche, jak zwykle wychodzą z pieca...
Mi najbardziej smakują w pieczywie z dodatkiem sosów i warzyw (zdjęcie nieco słabe...)
Niebo nad Piasecznem.