Sernik jest banalnie prosty w wykonaniu - nie może się nie udać. Jest też zdrowy, bo to przecież głównie kasza jaglana i mleko. No dobrze, i cukier, ale możecie go zastąpić innym, zdrowszym słodziwem.
Przepis nieco zmodyfikowałam, stąd post na blogu.
Sernik:
-1 szklanka kaszy jaglanej
-1 szklanka kaszy jaglanej
-2 szklanki mleka np. sojowe* (+ 1 szklanka)
-1 szklanka wody
-8 łyżek cukru
-20 dkg wiórków kokosowych (zostawić garść do ozdobienia na koniec)
-1 cukier waniliowy
-kilka kropli zapachu śmietankowego (można pominąć)
-1 średnia (czyli raczej niewielka) pomarańcza
-szczypta soli
-1 łyżeczka "z górką" oleju kokosowego (albo łyżka zwykłego)
-1 łyżeczka "z górką" oleju kokosowego (albo łyżka zwykłego)
*Sernik przyrządzałam też na mleko kokosowym, Mai i moim urodzinowym gościom smakował, ale dla mnie był zbyt tłusty.
Pomarańczę umyć, sparzyć wrzątkiem, zetrzeć z niej skórkę (tylko pomarańczową część - biała pod spodem jest gorzka!), a następnie wycisnąć z niej sok. Jeśli przypadkiem owoc jest duży, powinien wystarczyć sok z połowy.
Kaszę bardzo dokładnie przepłukać na sitku pod bieżącą, gorącą wodą (albo wrzątkiem, jak czynią to niektórzy). Przełożyć do garnka, dolać mleko (2 szklanki) i wodę, zagotować i gotować mieszając niekiedy, aż do wchłonięcia całego płynu. Mieszanie jest niezbędne, bo masa może przywierać do dna naczynia po zgęstnieniu. Dolać dodatkową szklankę mleka, sok i skórkę z pomarańczy, sól, cukier i cukier waniliowy oraz zapach śmietankowy, wiórki (zostawić nieco do ozdabiania) wymieszać i gotować ponownie do wchłonięcia całego płynu nie zapominając o mieszaniu.
Masę zmiksować bardzo dokładnie "żyrafą". Można dodać wspomnianą w składnikach łyżeczkę oleju koko - ja lubię z olejem, ale nie jest to niezbędne.
Przełożyć do wysmarowanej tłuszczem kokosowym lub zwykłym - chodzi o to, żeby masa chciała się potem odkleić od naczynia) niedużej tortownicy - u mnie to był po prostu błyszczący, stalowy rondel z urwanym uchem o średnicy 20 cm. Wyrównać wierzch i odstawić do ostygnięcia - o tej porze roku najlepiej na parapet za okno.
Gdy masa jest już porządnie schłodzona wyłożyć ją na ładny talerz (dnem do góry - teraz to spód jest wierzchem), posypać wiórkami koko i polać czekoladą.
Na wierzch:
Masę zmiksować bardzo dokładnie "żyrafą". Można dodać wspomnianą w składnikach łyżeczkę oleju koko - ja lubię z olejem, ale nie jest to niezbędne.
Przełożyć do wysmarowanej tłuszczem kokosowym lub zwykłym - chodzi o to, żeby masa chciała się potem odkleić od naczynia) niedużej tortownicy - u mnie to był po prostu błyszczący, stalowy rondel z urwanym uchem o średnicy 20 cm. Wyrównać wierzch i odstawić do ostygnięcia - o tej porze roku najlepiej na parapet za okno.
Gdy masa jest już porządnie schłodzona wyłożyć ją na ładny talerz (dnem do góry - teraz to spód jest wierzchem), posypać wiórkami koko i polać czekoladą.
Na wierzch:
-garść wiórków z porcji powyżej
-6 kostek gorzkiej czekolady
-gorące mleko sojowe do nadania konsystencji
Czekoladę rozpuścić w rondelku bezpośrednio na gazie we wrzącym mleku stale mieszając i zestawiając z ognia, gdy masa zaczyna wrzeć. Wymaga to jednak nieco wprawy, żeby nie przypalić czekoladowej masy.
Bezpieczniej jest to zrobić w kąpieli wodnej.
-gorące mleko sojowe do nadania konsystencji
Czekoladę rozpuścić w rondelku bezpośrednio na gazie we wrzącym mleku stale mieszając i zestawiając z ognia, gdy masa zaczyna wrzeć. Wymaga to jednak nieco wprawy, żeby nie przypalić czekoladowej masy.
Bezpieczniej jest to zrobić w kąpieli wodnej.
Sernik posypać wiórkami i polać czekoladą.
Podawać najlepiej po jakiejś godzinie, żeby czekolada się ścięła, ale my, jak widać na zdjęciach, nie daliśmy rady czekać... ;)
Podawać najlepiej po jakiejś godzinie, żeby czekolada się ścięła, ale my, jak widać na zdjęciach, nie daliśmy rady czekać... ;)
Ot, i tyle...