Tymczasem dzisiejszy obiad inspirowany był jakimś zdjęciem ze wspomnianego bloga - pewnie nie wszystko dokładnie zgadza się z tym co widziałam, ale taką miałam właśnie wenę. Skład potraw na talerzu wymyśliłam sama, gdyż wspomnienie obrazka z grubsza tylko zostało w pamięci.
Puree: ugotowane ziemniaki ugnieść porządnie z chlustem oleju, natką i szczypiorem
Pieczarki: Pokrojone podsmażyć na patelni. W ostatniej minucie dodać sól i pieprz.
Imbirowa marchewka: Marchewki pokroić w cienkie plasterki i smażyć na oleju, dodać zrumienioną cebulę, a następnie dużą szczyptę imbiru i małą, cynamonu, oraz sól i pieprz. W ostatniej chwili dodać ok. 3 łyżek soku wyciśniętego z pomarańczy.
Fasola: z puszki w sosie pomidorowym - podgrzać mieszając, bo przywiera do dna.
Oliwki.
Lunch - kapusta pekińska z wędzonym tofu - podobne przepisy na blogu w zakładce "chińszczyzna". Lubię tego typu dania, bo można zaspokoić intensywny głód w szybkim czasie. Do tego ryż jaśminowy - miałam ugotowany. Smacznie było. Oczywiście koniecznie trzeba, już na talerzu polać olejem sezamowym.
Poza tym, jako przekąskę (takie nagłe uderzenie głodu. lub też apetytu...) wciągnęłam razową kajzerkę z sosem musztardowo-chrzanowym - taka mała perwersja kulinarna.
Luśka zapatrzona w noc |
Zachód słońca z mojego okna - bo Picasa fajną jest! |
Delektowałam się też troszkę dżemem starej, dobrej babci Pearl... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz