sobota, 25 maja 2013

Naleśniki owsiane, warzywa, krowie wymiona i tęcza

Wiedzieliście, że są chmury o nazwie "krowie wymiona"?  Ja dowiedziałam się o tym w kwietniu 3 lata temu, gdy takie dziwne zjawisko wystąpiło na moim niebie. To było tak niesamowite i niespotykane, że ogarnął mnie lęk. Miałam wrażenie nieprzewidywalności, jakiejś grozy i siły przyrody oraz poczucie małoznaczności swoich problemów, w ogóle ludzkich problemów, podczas gdy nade mną takie widowisko się rozgrywało. Wydawało się, że za chwilę całą ta masa chmur owinie pola, domy i nas, że nastąpi jakiś kataklizm i pogubimy się w tych oparach. Sami popatrzcie.



Podobne wrażenie maleńkości mam patrząc nocą w niebo, ale tak że aż krystalicznie czyste i rozgwieżdżone,  że widać światła gwiazd i planet tych najmocniej świecących, ale i tych,  które wydają się wisieć w drugim, trzecim, czwartym i entym planie. Kosmos wydaje się być wtedy taki przeogromny, niezmierzony  i niemożliwy do ogarnięcia ludzkimi, i wtedy wszystkie te głupoty, którymi się parę chwil wcześniej przejmowałam wydają się być kompletnie nieistotne. Mówię Wam, warto niekiedy popatrzeć w niebo... ;)
Na przykład w zeszłą środę popatrzyłam jadąc autem na zebranie w gimnazjum mojej młodszej latorośli. Na Krakowskiej w stronę Warszawy, mimo godziny popołudniowej, był korek, choć o tej porze powinien być korek w przeciwnym kierunku. Zawsze tak jest po gwałtownych ulewach. Zupełnie jakby kierowcy nagle umówili się i wszyscy naraz zapomnieli jak się jeździ. W każdym razie żeby zdążyć do szkoły musiałam pojechać inną drogą, przez pola. I bardzo dobrze, bo burza właśnie przesuwała się na północ i od zachodu wyszło ostre słońce. No i sami wiecie co było dalej, prawda? :)



W końcu aż wysiadłam z auta w ten deszcz, żeby zrobić kilka fotek. Nie widać na zdjęciach, ale tęcze były dwie, z tym że druga słabiej widoczna, czego aparat prawie nie uchwycił (mówiłam, że muszę zainwestować w sprzęt ?)Tęcza była tak rozległa, że nie zmieściła mi się cała w kadrze.




Fajnie, co? :)

Ale o jedzeniu teraz:
Miesza mi się już kolejność po kilku dniach milczenia - tu naleśniki z wegedzieciaka z farszem szpinakowym takim jak w spring rollsach sprzed kilku dni + oczywiście pokrojone pomidory suszone z zalewy do farszu. Moja modyfikacja - do ciasta dodałam 2 łyżki oleju - wiadomo dlaczego.  Wykonałam je ze zmielonych płatków owsianych, gdyż nie miałam pszennej pełnoziarnistej mąki, a chodziło mi przecież o błonnik i inne zdrowe sprawy. Zbiegały się jednak podczas odgrzewania na patelni jak nigdy dotąd, dlatego gdy już skończę dietę chętnie dodam trochę pszennej mąki - wydaje mi się, że to może nieco poprawić parametry. Tak czy siak danie polecam, a już szczególnie farsz - wyjadłam bezkarnie resztę z patelni na zimno ;)



Sos na wierzchu to hummus rozcieńczony sokiem z cytryny,
sosem sojowym z dodatkiem przyprawy do sałatek,
czosnku granulowanego i natki 




A tu obiad sprzed kilku dni (gdy nie piszę jakiś czas zbierają mi się niedatowane przepisy) - marchewka z groszkiem zagęszczona wodą z mąką owsianą i kukurydzianą+nieco śmietanki z nerkowców, fasolka z piaseczkiem (wiem, wiem - piaseczek nie należy do dietetycznych dodatków...), oraz sałatka z sałaty, ogórka małosolnego, rzodkiewki, szczypioru i dużo natki pietruszki + dressing z soku z pomarańczy, łyżki śmietany z nerkowców, soli i pieprzu. Bez oleju, bo podobno aż nadto wystarczy ilość tłuszczu zawarta w orzechach, z których zrobiłam śmietanę. Mówię Wam, pycha!






Tego słucham


wtorek, 21 maja 2013

Spring rolls

Ochota na wiosenne rolki ;) przyszła mi na podniebienie na spotkaniu wege blogerów podczas lanczu z sajgonkami. Pora roku, jak dla mnie, sprzyja raczej lekkim daniom - smażenie odpadało - chciałam zjeść takie właśnie delikatne. A najbardziej to chyba miałam ochotę na sos sojowy z sokiem z imbiru, takim jak do sushi - kto jadł, ten wie o czym mówię.
Miało nie być białego ryżu w diecie, ale tak sobie myślę, że ilość zielenin na tyle poprawia IG, że chyba mi ten papier wraz z makaronem nie zaszkodzą, co? ;)


Musiałam zrobić dwa nadzienia w tym jedno bez marchewki z powodu uczulenia starszej córki. Oczywiście skład można wymyślać sobie dowolnie wg gustu i potrzeby.

Nadzienie pierwsze - szpinakowe inspirowane przepisem Matka od Kuchni, ale oczywiście z moimi modyfikacjami, gdyż 1)miałam ochotę na wypasione nadzienie 2)nie posiadałam nerkowców na zbyciu



  • opakowanie papieru ryżowego
  • makaron ryżowy
  • 2 wielkie ząbki czosnku (tudzież 3 mniejsze rzecz jasna)
  • ok.25-30dkg liści szpinaku 
  • śmietanka słonecznikowa  (nie odcedzać fusów)
  • kawałek papryki czerwonej
  • garść kiełków fasoli mung
  • grzybki mun (lub pieczarki podsmażone)
  • szczypior (ten gruby)
  • sałata masłowa
  • garść ugotowanej drobnej fasolki (perłowa, mung)
  • kawałek cukinii
  • ziarno słonecznika
  • sezam
  • sos sojowy
  • tajski sos chili-słodki

Grzybki i makaron przygotować wg przepisu na opakowaniu, ostudzić i pokroić. 

Paprykę pokroić w paseczki, podsmażyć na łyżeczce oleju (na dużym płomieniu - u mnie na najmniejszym palniku), dodać kiełki, a po kilku minutach skropić sosem sojowym - odparować, ostudzić. 

Czosnek pokroić w półplasterki, podsmażać chwilę (dosłownie 1-2 minuty) na odrobince oleju uważając, żeby nie zrumienić zbytnio, gdyż nabiera goryczy. Dodać porwany szpinak i smażyć chwilę mieszając. Gdy zmięknie posolić, dodać śmietanę i doprowadzic do wrzenia. Ostudzić.

Pestki do śmietany z braku czasu namoczyłam we wrzątku (wcześniej oczywiście opłukałam potrząsając w zamkniętym słoiku), dodałam szczyptę soli, sok z cytryny i trochę gorącej wody i miksowałam dłużej niż zwykle. Może z powodu dodania wrzątku, może z powodu długiego miksowania, a może z obupowodów, ale dziś wyszła śmietanka wyjątkowo kremowa.

Cukinię pokroić w plasterki mniej więcej 3x10cm i podsmażyć na odrobince oleju z obu stron. Posolić na sam koniec - najlepiej z młynka  tuż po wyłączeniu płomienia

Pestki słonecznika i sezamu uprażyć na suchej patelni.

Szczypior pokroić na 3cm kawałki

Listki papieru ryżowego namaczać z obu stron w dużym talerzu z niewielką ilością wody, ułożyć na desce. W dowolnej kolejności nakładać wszystkie składniki, najlepiej jednak polewając sosem chili-słodkim makaron, który fajnie przyjmuje obce, wyraźne smaki.




Złożyć najpierw 2 przeciwległe boki (te na szczycie pasków warzyw), następnie jedną z końcówek i rolować do drugiej końcówki.
Sos: sos sojowy zmieszać z sokiem wyciśniętym z 3cm utartego drobno kawałka imbiru
Drugim sosem może być właśnie sos chili-słodki.


Nadzienie drugie - marchewkowe:


  • papryka z kiełkami
  • sałata
  • smażona cukinia
  • kawałek marchewki utartej na grubych oczkach
  • kukurydza z puszki
  • kawałki szczypioru
  • łyżeczka śmietanki słonecznikowej
  • grzybki
  • makaron
  • sos tajski
  • słonecznik prażony
  • sezam prażony
Układać i zawijać jak wyżej.


Muzyka nie z Azji, ale słoneczna, świeża i pozytywna jak dzisiejsza pogoda. :)



Ciasto w miasto - babeczki kakaowo-kardamonowe

Ach cóż to był za weekend! Puszkowe spotkanie wege blogerów, o którym pisałam w poprzednim poście, sobotnia akcja Vivy! Ciasto w Miasto, niedzielna emisja "Duchy naszego systemu" oraz debata po filmie.
Ciasto w Miasto odbyło się w VEGE Miasto/Chmielna 9a. Babeczki podobno wyszły całkiem niezłe, ale i tak przy tym wszystkim co stało na stole, moje babeczki to pikuś - tłum serników, trufli i pralinek - każdego kilka rodzajów, surowa szarlotka, babeczki, ciasta... No na wypasie, mówię Wam. I tak pewnie czegoś nie wymieniłam, bo wybór był wielki. Kolejka chętnych była długa, a wielu stawało w niej kolejny raz. Jeśli ktoś nie spróbował tych smakowitości, niech żałuje i pilnie śledzi termin następnej akcji, bo wyżerka murowana, a przy okazji finansowe zasilenie zacnej działalności fundacji Viva!
Pomysł pochodzi z mojego przepisu na ciasto kakaowo-jabłkowe z lukrem kardamonowym. Nieco go zmodyfikowałam wykorzystując to co było pod ręką.

W domu, przed wyjazdem

Na tacy już podczas akcji - mój telefon nie lubi tego światła...

Tu babeczki wyglądają jak pączki...;p
poza kadrem drugie tyle smakowitości...

Przepis na ciasto jest tak prosty, że każdy może się pokusić o zrobienie takich babeczek:
  • 2 kubki mąki (typ 650 lub 1:1 z pełnoziarnistą)
  • 3/4 kubka cukru 
  • 2,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 cukry waniliowe
  • 4 łyżki kakao
  • 1 pełna łyżeczka kardamonu
  • 1/2 kubka oleju
  • 3 nieduże, przejrzałe, rozgniecione widelcem na papkę banany
  • 3 pełne łyżki dżemu (tutaj domowy z żurawin - zbyt wytrawny do jedzenia, za to do ciast doskonały)
  • ok. 1 szklanki sojowego mleka czekoladowego (można zastąpić innym mlekiem lub po prostu wodą gazowaną)
  • woda gazowana jako dopełnienie płynu - masa ma być gęsta, nieco lejąca się jednak
  • 2 nieduże jabłka
  • 1 kopiasta łyżka mielonego siemienia lnianego
  • 2/3 kubka wiórków kokosowych

Suche wymieszać, dodać mokre, zmiksować, ew. dodać gazowaną wodę. Odstawić na przynajmniej kwadrans - lepiej min. 30 minut. Na koniec dodać pokrojone drobno jabłka (obrane!). Nakładać do papierków muffinkowych umieszczonych w blaszanej formie. Piec 20 minut z temp. 180 st. bez termoobiegu.

Lukier - miała to być polewa z czekolady gorzkiej rozpuszczonej w kąpieli wodnej z odrobiną mleka koko (lub innego z roślin), ale późno wróciłam do domu i postanowiłam przyspieszyć roztapiając czekoladę w kuchence mikrofalowej - program rozmrażanie. (Kuchenkę dostałam kiedyś w prezencie. Używam rzadko, ale jednak...) I ten...ekhem...w 2 minucie roztapiania pod sufitem kuchni, a potem całego mieszkanai, zaczął unosic się siwy dym. Znaczy, koncertowo spaliłam czekoladę :]  dlatego naprędce wykonałam lukier

  • 2 łyżki soku z pomarańczy
  • cukier puder - sporo!
  • aromat waniliowy (lub inny wg gustu)
  • ew. kilka kropli gorącej wody dla rzozrzedzenia - ma być nieco tylko płynne
Wymieszać na gładką masę. Smarować wystudzone babeczki. Posypać np. kokosem. 




Chwila na orzeźwienie przed imprezą

Mrożona herbata z VEGE Miasta -
świetna na upał.

Poniżej konkurs - wiem, jakoś fotek kiepska. Konieczna konieczność jest zainwestować w sprzęt.
Konkurs jedzenia ryżu preparowanego pałeczkami ;)


Porareraxu ;)






Moja wygrana w losowaniu - można było wybierać co się chce. Byli tacy co wybierali same parówki ;)
Cieszy mnie możliwość udziału w tej akcji. Zawsze się obawiałam prezentowania swoich umiejętności, nie tylko kulinarnych. A teraz czekam na kolejną możliwość udziału w tym wydarzeniu. I w każdym innym, w którym można prezentować wegańskie posiłki i tłumaczyć jak je przyrządzać - niech się wegańska misja rozprzestrzenia dla dobra zwierząt, prawda? :) Im więcej ludzi zacznie jeść rośliny, tym więcej przestanie kupować mięso, nabiał i jaja - skorzystają na tym nie tylko ludzie, bo to zdrowiej przecież, ale eksploatowane zwierzaki, a nawet przecież ekologicznie cała planeta. 
GO VEGAN ludziki! :)

Spotkanie wege blogerów 2013

Spotkanie wege blogerów było zorganizowane z okazji 13-tych urodzin puszka.pl. Ci co na puszkę zaglądają wiedzą, że warto świętować powstanie i istnienie tak wartościowej strony... :)
Rok w tytule posta dodany jest w nadziei, że będę mogła w ten sposób numerować kolejne posty o naszych zjazdach :) Tak nie mogłam się doczekać tego spotkania, trochę się go obawiałam,w sumie nie wiedziałam czego się można spodziewać. A tu rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Uczestnicy przemili, organizatorki pomyślały o wszystkim, wykłady bardzo ciekawe, choć najbardziej mnie interesujące były w niedzielę - o wpływie diety roślinnej na zdrowie, prowadzeniu fanpejdża oraz fotografii kulinarnej. No powiedzcie sami, przecież tematyka jest niezwykle celna :) To było w sobotę, a w niedzielę mowa była o własnej firmie o profilu weg(etari)ańskim, współpraca blogerów z firmami/ markami oraz Magda Sikoń z www.wegemaluch.pl mówiła o petycji w sprawie umożliwienia rodzicom wyboru diety wegetariańskiej lub wegańskiej w publicznych placówkach oświatowych.
No i jedzenie... Nie dość, że w sobotę część z nas przyniosła swoje pasty, sałatki i wypieki na powitalne śniadanie, potem lunch  i niedzielny przewspaniały, przepyszny tort od Vegavani Catering wegetarian & vegan food . W niedzielę lunch od Restauracji Biosfeera, która nas również gościła prze cały weekend. No mówię Wam, moc wrażeń i atrakcji. Teraz siedzę sobie, piszę post, a przez głowę przewijają mi się twarze, uśmiechy i rozmowy.
Niestety zdjęcia nie są najlepszej jakości. Po pasjonującym wykładzie Kingi o fotografii, kolorach, świetle, tłach i innych sprawach technicznych, jak na ten przykład odpowiedni aparat i dobry obiektyw, to już w ogóle doszłam do wniosku, że muszę zainwestować w sprzęt, żeby nie kaleczyć Waszych spojrzeń... ;) Spójrzcie TUTAJ co ona potrafi zrobić z fotografią kulinarną. Czuję się taka malutka... ;>

Cóż zatem się działo:

 Śniadanie z zapoznaniem - wśród blogerów, w sumie przecież obcych sobie ludzi, na ten tychmiast zabrzęczały rozmowy. Miałam miłe wrażenie, że to co dla mnie ważne, to co mówię trafia do innych, jest w jakiś sposób interesujące, a nie traktowane jako zbędne hobby, coś co robi się na obrzeżach zycia właściwego.. Ciekawe ile jeszcze osób miało podobne odczucie.


Pyszne, wilgotne ciasto z galaretką przypominające sernik
na zimno (dla mnie hit!) zrobione przez Magdę z I can't believe it's vegan

W drugim planie ziemniaczane ciasto od Wegańskie Wesele
Czosnkowa sałatka, a raczej to co po niej zostało, już nie od nich.

Pasta z ciecierzycy z suszonymi pomidorami
oraz sałatka z makaronu pełnoziarnistego
 z pomidorkami cherry i winegretem chyba.

Mój hummus oraz marchewki.
Panel podczas którego Maciej Budzich z Mediafun, Agata Górska z fundacji Wiemy Co Jemy oraz Ewa z puszka.pl podczas wykładu o współpracy blogerów z markami. Było bardzo ciekawie i dla wielu osób temat był pewnie bardzo przydatny, ale ja prowadzę blog w celu rozpropagowania idei weganizmu w społeczeństwie i w konsekwencji ochrony praw zwierząt, w zwiazku z tym zupełnie nie wyobrażam sobie, ze mogłabym na takiej działalności zarabiać.Chociaż musze się przyznać, że mam w głowie pomysły na jeszcze przynajmniej trzy blogi, już nie tak bardzo zaangażowane i o zupełnie odmiennej tematyce, wówczas może podejmę wspólpracę z jakimiś firmami - kto wie...kto wie...? ;)
Wykład o współpracy z markami..
Konferansjerka Kaja prowadziła spotkanie

Kai pomagała Patrycja z puszka.pl  ;)
Poniżej sobotnie jedzonko od Vegavani - gdybyście się zastanawiali co u nich zamawiać, to każdą z tych opcji mogę polecić. Wprawdzie jadłam tylko tę na pierwszym zdjęciu, ale inni swoje dania również chwalili bardzo
Choć nie jestem bezglutenowcem tę właśnie opcję wybrałam (Vegavani ma certyfikat wydany przez Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej)
A zatem:

Gryczany makaron ze szpinakiem, cukinią, tofu wędzonym, oliwkami, suszonym pomidorem
Grilowany bakłażan z zielonym pietruszkowym pesto
Surówka : mix sałat,szpinak, rukola, pokrzywa, gruszka, granat, mak + cytrynowy vinegret





Razowy makaron ze  szpinakiem, cukinią, tofu wędzonym, oliwkami, suszonym pomidorem
Grilowany bakłażan z zielonym pietruszkowym pesto
Surówka : mix sałat,szpinak, rukola, pokrzywa, gruszka, granat,mak + cytrynowy vinegret






Zielone naleśniki faszerowane pastą z czerwonej soczewicy+ sos tatarski
Pulpecik z kaszy jaglanej+ sos curry z  kolendrą, papryką i limonką
Pieczone ziemniaczki z ziołowym chili i zielonym pesto
Surówka : mix sałat,szpinak, rukola, pokrzywa, gruszka, granat, mak + cytrynowy vinegret



W sobotę udałam się jeszcze wraz z moimi babeczkami kakaowo-kardamonowymi do VEGE Miasta na akcję Vivy! - Ciasto w Miasto, ale o tym w następnym poście, który też już prawie zmontowany


 A tu już niedzielne śniadanko na świeżym powietrzu :



Nasza Pani ;)
VEGEPAKowe zieleniny na niedzielnym stole:

Było dużo zieleniny m.in.
musztardowiec, rukola, chryzantema (!) jadalna
wszystko od VEGEPACK

Twarożek z migdałów
Pycha!

Moje śniadanie - twarożek migdałowy z zieleninkami
Chleb na zakwasie Eli z Potrawy półgodzinne
Pyszny sam w sobie, a ze
smalczykiem wegańskim to już w ogóle...
Mniam!


Poniżej  niedzielne wykłady
Irena z Fundacji Viva! mówiła o tym
jak prowadzić fanpage
 Niezwykle wiele wyjaśniający wykład o diecie - z tego co najbardziej utkwiło mi w pamięci: wyobraźcie sobie, że niedobory witaminy B12 występują u ok. 85% społeczeństwa, co oznacza, że wszyscy powinni ją suplementować, a zatem argument o niewystarczalności diety wegańskiej pod tym względem właśnie odpada.
Nie będę tu cytować zbyt wiele - z dr. Desmond można kontaktować się przez Fundację Wiemy Co Jemy
Wykład dr Desmond mówiła o tym
jak dobrze zbilansować dietę wegańską


Kinga,czyli Cintamani, opowiadała z pasją jak robić dobre zdjęcia kulinarne.
Chociaż o jej zdjęciach powiedzieć "dobre" to zdecydowanie za mało... TU możecie zobaczyć jej cudne zdjęcia.

Prelegentka z pomocami naukowymi 


Niedzielny lunch od Restauracji Biosfeera:

mój bezglutenowy: warzywa grillowanie na sałacie z winegretem z sajgonkami (nadzienie: makaron sojowy, marchewka, grzyby mung, pędy bambusa, biała fasola).


China town: smażone warzywa w sosie, kostki tofu w panierce, ryż


Made in Poland: kotlety marchewkowo-słonecznikowe z surówką i pieczonymi ziemniakami


Tortilla bandita: tortilla meksykańska (pszenno-kukurydziana) z nadzieniem z czerwonej fasoli i pomidorów, surówka, sos guacamole



No i clou programu - wegański, bezglutenowy tort od Vegavani
Mmmmm...!
Spytacie co z dietą? Cóż, spotkanie wege blogerów nie zdarza się często, możliwość skosztowania tortu zrobionego przez profesjonalistów tym bardziej rzadko, a ja zjadłam tylko jeden kawałek.
No dobrze, to był spory kawałek, ale za to bez dokładki i od wczoraj znów się pilnuję, więc wszystko OK ;)
Sami popatrzcie:



Cóż za precyzja, prawda...?

Wnętrza Restauracji Biosfeera świetnie się nadają do sesji fotograficznych - tu tort na tle jednej ze ścian.
Mój kawałek ;)
A tutaj to co z tortu zostało
i też przecież zjedzone zostało ;)

Identyfikator uczestnika i prezent od badapak.pl - laska wanilii - ja nigdy nie używałam, zawsze tylko cukier albo aromaty, ale Patrycja mówi, że ta z BadaPaku jest  najlepsza i ma najmocniejszy zapach. Faktycznie, gdy otwieram szafkę z przyprawami intensywnie czuć aromat wanilii, mimo iż laska zamknięta jest w foliowej torebce :)



Na koniec jeszcze, ale już poza spotkaniem blogerów, udałam się do Kinoteki na film "Duchy naszego systemu" i debatę “Nawiedzony system” w której udział brali prof. Andrzej Elżanowski - zoolog i paleontolog Polskiej Akademii Nauk, Dorota Łagodzka - historyczka sztuki, zajmuje się animal studies, Wydział Artes Liberales UW, Cezary Wyszyński - prezes Fundacji Viva!, dr Michał Bilewicz - psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego.



TU więcej o filmie. Niestety, pora była już późna i w trakcie debaty musiałam wyjść.

Podsumowując weekend - pełno wrażeń, bardzo dużo nowych, przydatnych wiadomości, mnóstwo wspomnień oraz kilka nowych znajomości na Facebooku. Jest dobrze. A nawet lepiej niż mogłam przypuszczać :)

Chcę więcej! ;)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...